sobota, 22 lutego 2014

Rozdział VII ~Family Ties~

Rytmiczne stukanie rozbrzmiewało coraz mocniej i roznosiło się niczym echo przez głowę Carolinę. Walcząc z wracającymi co chwilę napadami bólu głowy, powoli zmusiła się do otworzeni oczu. Z góry spadały na nią krople deszczu, które już po chwili przerodziły się w ulewę. Było jeszcze ciemno, ale słysząc coraz częściej przejeżdżające samochody, dziewczyna zorientowała się, że za chwilę będzie świtać. Deszcz i uderzanie kropel stawało się coraz bardziej natarczywe i Caroline wreszcie, z ogromnym wysiłkiem podźwignęła się na nogi. Lekko zataczającym się krokiem podeszła do auta i z ulgą oparła się o nie. W głowie jej pulsowało, ale nie to było najgorsze. W gardle czuła pieczenie, a głód z każdą chwilą się zwiększał. Wszytko dochodziło do niej jak przez mgłę, bo nie mogła się skupić na niczym innym. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje i nie chciała się nad tym zastanawiać. Chciała coś zjeść. Energicznym ruchem odepchnęła się od samochodu i ruszyła w stronę znajdującej się nieopodal parkingu stacji benzynowej, która była czynna całą dobę. Nie było ważne co włoży do ust,bo inaczej nie pożywiła by się w takim miejscu. Dotarcie na miejsce nie zajęło jej dużo czasu, jednak deszcz zdążył zrobić swoje. Przechodząc obok szklanej szyby zatrzymała się jak wryta. Wygląda jak upiór. Jej ubranie było umazane błotem, a po makijażu nie zostało śladu. Całości dopełniała ogromna rana na szyi z której wciąż lała się krew. Mimowolnie wzdrygnęła się i przyłożyła do niej rękę, ze zdziwieniem stwierdzając, że nie odczuwa bólu. Zdezorientowana, na chwilę zapomniała o męczącym ją wciąż głodzie i zmusiła się do przypomnienia sobie wcześniejszych wydarzeń. Była z Eleną z Grillu i trochę wypiły. Rozdzieliły się. Brunetka czekała na Damona, ona ruszyła w stronę parkingu, a potem...
-Klaus.- Dźwięk, który wydobył się z jej ust, w niczym nie przypominał jej głosu. W odbiciu w szybie zobaczyła swoją przerażoną twarz i zaczęła z niepokojem rozglądać się wokoło. Wszystko do niej docierało. Przerażenie, kły, krzyk i niezwykły ból, jakby ktoś rozrywał ją żywcem. To Mikaelson jej to zrobił. Ponownie, zaczęła rozglądać się wokół, czując, że w każdej chwili coś może ją zaatakować. Spanikowana, sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej telefon. Dłoń jej drżała, gdy próbowała wybrać numer Eleny, ale wiedziała, że nie ma do kogo się z tym zwrócić. Jaki był pożytek z tego, że miała matkę policjanta, skoro była wiecznie nieobecna w jej życiu? Po kilku sygnałach w słuchawce rozległ się zdenerwowany głos Damona.
-Caroline, błagam cię. Rozumiem, że jesteś nawalona, ale rozstałyście się zaledwie dwie godziny temu. Elena jeszcze nie zdążyła wytrzeźwieć. Jak na razie śpi.
-Damon, pomóż mi.- W żadnej innej sytuacji nie zmusiłaby się, do poproszenia Salvatora o cokolwiek, ale teraz była za bardzo przerażona. Mężczyzna najwyraźniej usłyszał w jej głosie strach, bo od razu jego nastawienie się zmieniło.
-Co się stało?
-Nie wiem. Boję się Damon. Błagam przyjedź po mnie.- Była bliska płaczu i wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma.
-Gdzie jesteś?
-Na parkingu za Grillem.
-Zaraz będę.- Damon rozłączył się i Caroline znowu została sama ze swoim przerażeniem.

                                 

                                                                   ~*~
-Czy ktoś może mi do cholery powiedzieć o co chodzi?!- Klaus szedł rozwścieczony w stronę swojego gabinetu, mijając po drodze leżące na podłodze, martwe ciała hybryd. Za nim biegł przerażony Stuart, wciąż rozglądając się w około. Pierwotny nie miał pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Nagle, jego hybrydy zaczęły znikać, a potem okazało się, że są już martwe. Tylko jedna osoba byłaby zdolna do tak oryginalnego powitania i niestety obawiał się, że to ona za tym wszystkim stoi. Zaklął cicho i przyspieszył kroku. Tyle podróżowania i szukania, tyle myślenia tylko o jednym, tyle zastanawiania się nad rozwiązaniem i wreszcie, kiedy był już taki blisko zakończenia tego wszystkiego musieli sobie o nim przypomnieć.
-Stuart, powiedz mi czy to taki problem powiadomić mnie wcześniej o tym, że w niewyjaśnionych okolicznościach inni znikają?- Klaus przystanął i z impetem chwycił hybrydę za gardło, przyciskając do ściany. Musiał jakoś rozładować napięcie.
-J...Ja... Przepraszam Panie. To nie powinno się zdarzyć.- W oczach mężczyzny widać było śmiertelne przerażenie.
-Jasne, że nie powinno się zdarzyć idioto.Przypomnij mi, co ci powiedziałem, kiedy mianowałem cię "kapitanem straży", mój drogi?
-Módl się, żeby tego nie spieprzyć, bo jeśli tak się stanie to nawet Bóg ci nie pomoże.- Cichy szept, byłby ledwo dosłyszalny dla ludzkiego ucha, ale hybryda nie miała najmniejszego problemu z usłyszeniem słów.
-No widzisz. Stało się, a wiesz dobrze Stuart, że ja nie wybaczam.- Klaus spojrzał mu w oczy i zagłębił rękę w jego klatkę piersiową. Po chwili martwa hybryda osunęła się bezwładnie na ziemie. Pierwotny wytarł rękę w spodnie i pchnął mocno drzwi gabinetu. Wewnątrz panował półmrok i cisza zakłócana tylko przez skwierczenie ognia palącego się w kominku. Ktoś siedział na jego fotelu przy biurku, odwrócony tyłem.
-Pradziadek przesyła pozdrowienia wujaszku.- Ten bardzo znany mu głos sprawił, że stanął jak wryty, bo akurat nie tego się spodziewał.
-Joseph.

                                            

                                                            ~*~
Damon otworzył drzwi i wprowadził do pensjonatu roztrzęsioną Caroline. Jej ubranie było przemoczone i mokre, a z oczu kapały łzy. Od razu podbiegła do nich Elena i z przerażeniem na twarzy, chwyciła przyjaciółkę w ramiona.
-Wszystko dobrze Care?- Odsunęła ją na długość ramion i zaczęła jej się uważnie przyglądać. Roztrzęsiona blondynka oddychała ciężko i nic nie mówiła. Elena zaprowadziła ją do salonu i ostrożnie posadziła na sofie, a sama pobiegła do kuchni z której wróciła po chwili niosąc kubek z parującym płynem.
-Muszę coś zjeść.- Caroline  nie wiedziała co mówi, bo znów zawładnął nią głód. Wstała, przeszła obok Eleny i wpadła do kuchni, przeszukując kolejne szafki w poszukiwaniu czegoś dobrego. Pakowała w siebie wszystko co znalazła. Elena patrzyła na nią z drzwi zupełnie nie wiedząc co zrobić.
-Care? Wszystko w porządku?
-Jestem głodna!- Okropne uczucie nie ustępowało, a co gorsza, teraz pojawiło się coś nowego. Ciągnęło ją do Eleny jakby jej zapach był najlepszym smakołykiem. Odłożyła na blacie paczkę chipsów i zaczęła się przyglądać przyjaciółce w momencie gdy pojawił się za nią Damon. Widząc to, wszedł do pomieszczenia i złapał ją za ramiona.
-Popatrz na mnie.- Caroline nie reagowała zbyt pochłonięta niezwykłym zapachem jaki roztaczał się wokół Eleny. Damon potrząsnął nią mocno.
-Popatrz na mnie do cholery!- Dziewczyna jakby wyrwana z transu spojrzała na niego oszołomiona. Przez dłuższą chwilę jej się przyglądał, a potem nagle, gwałtownie wciągnął powietrze.
-Ona musi coś zjeść.
-Wow. Odkryłeś Amerykę. Od dziesięciu minut nic innego nie robię.
-Nie o tym mówię. Ona musi się pożywić Eleno.- Popatrzył smutno na ukochaną, a ona wydała okrzyk zaskoczenia. Podbiegła do Caroline i przytuliła ją do siebie.
-Tak mi przykro Caroline.
-Ale o co chodzi?- Blondynka czuła, że powoli traci zmysły mając Elene tak blisko siebie. Zatraciła się w jej zapachu.
-Caroline, ty...
-Ja co?- Jej głos był rozmarzony, jakby była w transie, ale nagle coś to przerwało. Damon odciągnął od niej Elene, a ona wyciągnęła ręce w jej stronę chcąc ją zatrzymać i jęknęła cicho.
-Eleno nie widzisz co się z nią dzieje?! Przemieniasz się. Przemieniasz się w wampira Caroline.- Ta informacja z ust Damona podziałała na nią jak kubeł zimnej wody. Nie wiedziała co zrobić. Śmiać się czy płakać?
-Wampirem? Ta jasne. A ty jesteś zmutowanym kosmitą. Daj spokój Damon. To tylko bajki.- Wszystko to wydało jej się śmieszne. Zawsze czuła, że chłopak jej przyjaciółki jest jakiś dziwny, ale wyjeżdżać z takim tekstem.
-Czyżby?- Damon uśmiechnął się chytrze ukazując jej oczom śnieżnobiałe kły. Wszystko z powrotem wróciło. Klaus, kły wbijające się w jej szyje i wysysające z niej życie. Przerażona Caroline cofnęła się i opadła na podłogę szlochając. Damon podszedł do niej i kucnął.
-Musisz się pożywić Caroline.- Zamglone oczy dziewczyny zwróciły się w jego stronę.
-Ja nie chcę. Nie chcę.
-Musisz. Inaczej zginiesz.
-Nie mogę być mordercą. Nie mogę rozumiesz?!- Caroline wstała szybko i spojrzała na Elene.- Nie mogę Eleno.

                                       

                                                                    ~*~
-Co tu robisz?- Klaus dalej stał w drzwiach, ale jego zaskoczenie już minęło. Przybrał obojętny ton głosu i luźną pozę, wyuczoną przez lata prowadzenie trudnych rozmów z wrogami, która i tak nie była teraz potrzebna z uwagi, że przybysz nadal nie odwrócił się w jego stronę.
-Postanowiłem cię odwiedzić. Trzeba wzmacniać więzy rodzinne.
-Nigdy nie byłeś sentymentalny Joseph.
-Ludzie się zmieniają wujaszku.
-Nie mów tak do mnie.-Klaus czuł, że wzbiera w nim złość.
-To nic strasznego. Nie powinieneś się wstydzić swojej rodziny, w końcu tak długo się nie widzieliśmy. Liczyłem na milsze powitanie.
-Sądziłeś, że rzucę cie się w ramiona, po tym jak zabiłeś moje hybrydy?
-Masz na myśli tych idiotów? Gdybyś widział ich miny kiedy wyjmowałem z nich serca. To zaskoczenie. Niesamowite. Byli ci oddani prawda?- Rozbawienie Josepha jeszcze bardziej irytowało Pierwotnego.
-Nic dla mnie nie znaczyli.
-Co do tego nie mam wątpliwości wujku. Ale wiem, kto coś dla ciebie znaczy.- Mężczyzna wstał powoli z fotele i podszedł do Klausa, który poczuł się jakby oglądał własne odbicie w lustrze, kiedy Joseph stanął przed nim. Jego sobowtór uśmiechnął się szeroko z nieukrywanym rozbawieniem.
-Co masz na myśli?- Jak zwykle Klaus czuł się nieswojo patrząc w swoją twarz.
-Zawsze byliśmy podobni.- Klaus uniósł brew w geście niedowierzania podczas gdy Joseph wzruszył tylko ramionami i  podszedł do barku, gdzie nalał sobie whisky.
-Obaj mamy dobry gust i to się nigdy nie zmieni. Swoją drogą, co do wyboru kobiet  też się zgadzamy.- Joseph z satysfakcją zauważył, że na twarz Pierwotnego pojawiło się przez chwilę napięcie.- Urocza blondynka. Ma nieziemskie oczy nie uważasz?- Sobowtór spojrzał na niego rozbawiony.- I to ciało. Po prostu ideał, a do tego dobrze całuje.- Klaus wściekły w jednej chwili przycisnął nim o ścianę. Na jego twarzy malowała się furia.
-Co jej zrobiłeś?!
-Powiedzmy, że sprawiłem, że jej świat stał się piękniejszy. Jest piekielnie dobra,a w dodatku była pijana. Czego więcej chcieć? Przecież nie można pozwolić, żeby takiego ciało się marnowało.
-Ty skurwysynie.- Klaus pchnął go na podłogę i w jednej chwili zniknął. Joseph podźwignął się i usiadł za biurkiem rozbawiony.
-Zawsze wiedziałem, że to ja jestem ten przystojniejszy. Twoje zdrowie wujku.- Uniósł szklankę i wlał jej zawartość w ogień.

                               
_________________________________________________________
Cześć :D
Wreszcie dodaje nowy rozdział, niestety po tak długiej przerwie, dlatego, że miałam ferie i się trochę rozleniwiłam xd Na szczęście już jestem. Wracam z dalszym ciągiem historii Klausa i Caroline. Tak jak Wam pisałam przy ostatniej notce, nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Co do rozdziału, to muszę Wam przyznać, że nie jestem w niego w pełni zadowolona. Wyobrażałam sobie to jakoś inaczej, ale nie wyszło. jak dla mnie to nie trzyma się kupy i jest jakieś denne. Zostawiam Wam ocenę.
Nn za dwa tygodnie :D
Komentujcie :D
Pozdrawiam ~ Annabelle 

22 komentarze:

  1. Może Cię zaskoczę ale bardzo mi się spodobał ten rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaus ma sobowtóra ?! Nie lubię sobowtórów i mam nadzieję, że jeśli dobrze zrozumiałam, że to sobowtór to szybko zniknie xd
    Czyli to nie Klaus przemienił Caroline ? Z jednej strony odetchnęłam z ulgą z jednej się zasmuciłam :)

    Jestem ciekawa co dalej :) Czekam na kolejny.
    Zapraszam do mnie:
    www.klauspierwotnahybryda.blogspot.com ( nowy rozdział)
    www.nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O MATKO! Klaus ma sobowtóra! I to takiego naprawdę wrednego xd
    >.< Biedna Caroline, teraz bedzie posądzać o wszystko Klausa, gdzie to wina a jego sobowtóra xd
    Kiedy Carolina przytuylała Elenę, myślałam że się nia pożywi xd :3
    Rewelacyjny rozdział! Czekam na następny!
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. extra rozdział:D niezły zwrot akcji :D nie spodziewałam się , czekam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że dopiero za dwa tygodnie:( nie wytrzymam <3

    louistomlinson-bad.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, dlaczego jesteś niezadowolona z tego rozdziału. Był naprawdę wciągający, a fakt, że Klaus ma sobowtóra, który mówi do niego "wujaszku" bardzo mnie zaintrygował :)
    Niecierpliwie czekam na kolejną część:)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje za inf o nowym rozdziale ;)
    Joseph... Intrygujaca postać. Mam nadzieje, ze nie na miesza jak Katherine...
    Czekam na kolejny świetny rozdział!
    Buziaki, wampi

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow *__* naprawdę fajny rozdział :)
    Piszesz super! Czekam na next'a i zapraszam do mnie ;)
    http://believe-in-bloodlines.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej:)
    Zapraszam na NR u mnie, mam nadzieję, że Ci się spodoba:)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nowy rozdział. Zapraszam ! :
    http://nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Niezły rozdział, choć w kilku miejscach zabrakło korekty.
    Nie lubię sobowtórów, więc wiadomość, że Klaus ma swojego niezbyt mnie ucieszyła, no ale plus jest taki, że to jednak nie Kluskacz przemienił Caro (WIEDZIAŁAM !!!) ;)
    Jak Caroline przytulała Elenę myślałam, że się nią pożywi, szkoda XD
    No i zaciekawiło mnie, że ten Joseph (swoją drogą niezły pomysł, żeby wziąć imię aktora, świetnie pasuje ;>) mówi do Kluski "wujku".
    Nie mogę się doczekać jak to rozwiniesz, więc... czekam na nn, a w międzyczasie zapraszam do mnie na nn ;*
    hsdsintvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej:) Zapraszam na 5 rozdział:)
    klaroline-love.blog.pl
    Magenta

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo podobał mi się rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego. Klaus ma sobowtóra? Ciekawi mnie jak rozwiniesz ten wątek. Pozdrawiam i życzę weny.
    PS Zapraszam na sostaywithme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział bardzo fajny, podoba mi się i nie mogę się doczekać nn. :)
    Klaus ma sobowtóra? Tego jeszcze nie było i jestem cholernie ciekawa jak to będzie dalej.
    Pozdrawiam. :)
    ____
    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział.

    jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam do mnie na NR:)
    klaroline-love.blog.pl
    Magenta

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję za słowa wsparcia, jesteś niezastąpiona! :)
    Z każdym kolejnym rozdziałem mam coraz większą ochotę pisać dalej, mam tylko nadzieję, że idzie to w parze z treścią :>
    Co do Twojego pytania o Klausa, to mogę zaspoilerować, że częściowo pojawi się on już w następnym rozdziale:)
    Jeszcze raz dziękuję,
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na rozdział po dość długiej nieobecnośći :P http://wefoundlove-klaroline.blogspot.com/2014/03/rozdzia-12.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział super! Barddzo mi się podoba!
    Jestem ciekawa dalszych wydarzeń!
    Czekam na nn i zapraszam do mnie na roz. po dłuuuuuugiej nieobecności:

    http://love-is-a-winner-storyofdelena.blogspot.com/

    Czekam na Twój komentarz!! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na NN do mnie:)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. kiedy dodasz rozdział

    OdpowiedzUsuń
  21. http://vampires-is-my-life.blogspot.com/p/lba.html

    Zostałaś przeze mnie nominowana do LBA :)
    GRATULACJE !

    OdpowiedzUsuń
  22. kiedy dodasz nowy

    OdpowiedzUsuń