sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział VI ~Good night Caroline~

Kolejne dwa dni upłynęły zadziwiająco spokojnie. Klaus znowu się nie odzywał. Caroline już nie mogła się połapać w tych ciągłych zmianach nastroju. Jak normalny facet mógł aż tak bardzo namieszać w jej życiu w przeciągu dwóch tygodni? Poza tym nie miała zamiaru jako pierwsza się z nim skontaktować, bo tym razem to on powinien wyciągnąć rękę. Wiedziała, że muszą wyjaśnić sobie wiele rzeczy, bo chociaż minęły te dwa dni, dla Caroline nie wszystko było jeszcze jasne.
-Znowu o nim myślisz.- Elena spojrzała na nią rozbawiona. Siedziały w Grillu omawiając sprawy związane z ich dalszą nauką w collegu, ale Caroline nie mogła się skupić.
-Wcale nie. Wydaje ci się.
-Zawsze kiedy o nim myślisz, jesteś nieobecna i masz rozmarzone spojrzenie. Nie ukryjesz tego przede mną Caroline. Zbyt długo się znamy, a ja potrafię rozpoznać kiedy ktoś jest zakochany.- Elena spojrzała na nią wymownie, a blondynka poczerwieniała.
-Nie jestem w nim zakochana. Mam ci przypomnieć jak było z tobą i Damonem?- Obie dobrze pamiętały dziwne zachowanie Eleny, kiedy po uszy zauroczyła się w starszym o 6 lat mężczyźnie, który nie miał w mieście dość dobrej reputacji. W okół niego kręciło się wielu podejrzanych typków, ale on okazał się być zupełnie inny. Przynajmniej tą wersję znała Caroline, bo dla Eleny było to coś więcej. Jej świat całkowicie się zmienił za sprawą tego błękitnookiego anioła. Chociaż poprawniejszym określeniem byłby diabeł. Mimo wszystko wolała nie wciągać Caroline do tego niebezpiecznego świata, gdzie nic nie jest normalne. Oczywiście co jakiś czas pojawiały się wątpliwości.
-Oj przestać. Ja i Damon to coś innego. Ty za to możesz przeżyć coś niesamowitego. Co z tobą dziewczyno? Spotkałaś nieziemskiego gościa w dodatku bogatego i jak widać zakochanego, a ty masz jeszcze wątpliwości?! Powiedziałam ci to już kilka dni temu, ale powtórzę. Trzymaj się go, bo taka szansa może się nie zdarzyć drugi raz! Dobrze ci radze. Ja już mam Damona, ale wszystko przed tobą.- Caroline uderzyły te słowa. Wiedziała, że to prawda. Musiała się tylko z nią oswoić.
-Może i masz racje. Powinnam się z nim spotkać i wszytko sobie wyjaśnić.
-No widzisz. To nie było takie trudne. Chyba powinnam zostać psychologiem.- Elena udała, że głęboko nad czymś rozmyśla.
-Ty psychologiem?! Możesz być co najwyżej pacjentem.- Obie dziewczyny popatrzyły na siebie i wybuchnęły śmiechem.

                        

                                           ~*~
Caroline stała przed ogromnymi, białymi drzwiami, za którymi znajdowała się prawdopodobnie najbardziej niesamowita osoba jaką w życiu spotkała. Wciąż się wahała. Nie była pewna, czy jeśli przekroczy ten próg, będzie w stanie wrócić do swojego normalnego, nudnego życia. Powoli zaczęła się wycofywać. Bardzo dużo kosztowało ją przezwyciężeni strachu i przyjazd tutaj, ale najgorsze było dopiero przed nią. Okazało się, że jednak udało jej się tu trafić, bo zapamiętała drogę, ale przekroczenie tych drzwi wydawało się niemożliwe. Caroline odwróciła się i chciała odejść, ale zebrała się na odwagę i zapukała. Całej tej sytuacji w okna na górze przyglądał się Klaus. Sprawiało mu przyjemność, że mógł patrzeć na jej twarz, przez którą, w tak krótkim czasie przelało się tyle uczuć. Wiedział, że to on je spowodował i bynajmniej nie był z tego powodu zmieszany. Cieszył się, że udało mu się, aż tak namieszać. Powoli odłożył szklaneczkę whisky na stolik i zszedł na dół. Był pewien, że nikt go nie uprzedzi, bo Rebekah postanowiła skorzystać z okazji, że Elijah leci do Nowego Orleanu i sama wybrała się na ogromne zakupy w Paryżu. Swoją drogą Pierwotny w ogóle nie rozumiał idei zakupów. Co w tym takiego było, że trzeba było lecieć, aż do Paryża, żeby kupić kilka ciuchów, które później i tak wylądują na śmieciach. To była jedna z niewielu rzeczy, których w przeciągu swojego ponad tysiącletniego życia, nie zrozumiał. Uśmiechnął się sam do siebie i z zadowoleniem na twarzy, otworzył drzwi.
-Caroline.- Wskazał ręką żeby weszła, a ona nieśpieszne przekroczyła próg. Znów widział na jej twarzy głębokie zastanowienie, ale zniknęło gdy znalazła się już w willi. Pokonali korytarz i znaleźli się w przestronnym, nowoczesnym salonie. Było to chyba drugie, zaraz po gabinecie, ulubione pomieszczenie Klausa. Mieszały się tu klasyczność i nowoczesność. Caroline niesamowicie pasowała do tego wnętrza i jakby je rozjaśniała.
-Co cię sprowadza?- Dziewczyna wyglądała na zmieszaną, ale po chwili opanowała się i mówiła pewnym siebie głosem.
-Wydaje mi się, że musimy porozmawiać. Trochę dużo się ostatnio zdarzyło, a ja nie ukrywam sporu rzeczy nie rozumiem. Właściwie to nic o tobie nie wiem i wydaje mi się, że wszystko dzieje się za szybko. Pojawiłeś się nagle, potem ja się upiłam, nie widziałam czy to wykorzystałeś czy nie, potem jak gdyby nigdy nic mnie pocałowałeś, ja uciekłam, powiedziałeś jasno, że coś do mnie czujesz, chociaż poznaliśmy my się zaledwie tydzień wcześniej i potem...
-Caroline.
-Potem ja nie wiedziałam co zrobić i od kilku dni...
-Caroline.- Klaus ponowił próbę przerwania jej, bo chociaż nie za wiele zrozumiał z tego wywodu, wpatrzony w jej twarz, kilka zdań zapisało się w jego pamięci i wiedział, że dziewczyna zasługuje na wyjaśnienie.
-Tak?- Blondynka wreszcie opamiętała się i wpatrywała się w niego speszona.
-Przepraszam my love, że ci przerwałem, ale bałem się, że zapomnisz oddychać. Uspokój się i mnie wysłuchaj. Postaram się wszystko ci wytłumaczyć.- Caroline spojrzała w jego twarz, trochę zdziwiona określeniem jakiego użył, ale nie odezwała się.
-Zdaję sobie sprawę, że wszystko dzieje się szybko. Przyjechałem do Mystic Falls zaledwie dwa tygodnie temu i wtedy spotkałem ciebie. Mogę ci zaręczyć, że do niczego pomiędzy nami jeszcze nie doszło. No może poza pocałunkami, ale w tej kwestii wydaje mi się, że nie jesteś na mnie zła.- Uśmiechnął się do niej łobuzersko i kontynuował.- Jeśli chodzi o to co ci powiedziałem, to jest to szczera prawda i zapewniam, że będziemy razem prędzej czy później. Teraz, jak na razie nie musisz się niczym przejmować. Postaram się nie naciskać, bo wiem, że musisz sobie to wszystko poukładać w głowie. Masz jakieś pytania?
-Właściwie tak. Dlaczego przyjechałeś do Mystic Falls i jakie masz podstawy, żeby uważać, że będziemy razem? Co miało w ogóle znaczyć, że do niczego jeszcze między nami nie doszło?!- Tym razem to Klaus wydał się zmieszany tymi pytaniami.
-Do Mystic Falls przyjechałem w interesach. A pozostałe dwie sprawy. No cóż...- Klaus przysunął się do niej tak blisko, że ich twarze niemal się stykały.- Jest między nami chemia Caroline. Nie potrafimy trzymać się od siebie z daleka, niezależnie jak bardzo byśmy chcieli. Prędzej czy później coś będzie między nami i oboje to wiemy. Musisz się po prostu z tym pogodzić słońce.- Caroline czuła na twarzy jego ciepły oddech, gdy szeptał w jej stronę te słowa. Siedziała jak zahipnotyzowana wpatrując się na zmianę w jego oczy i usta.
-No. To skoro sobie już wszystko wyjaśniliśmy wybacz, ale muszę wyjść.- Czar prysł w jednej chwili. Caroline otrząsnęła się i wstała. Wyszła z rezydencji Mikaelsonów pełna nowych wątpliwości i jeszcze bardziej pewna, że nie łatwo jej będzie się z tego wyplątać.

         \

                                                ~*~
-Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.- Caroline znowu siedziała w Grillu z Eleną. Swoją drogą to była już niemal tradycja. Zawsze gdy w życiu którejś z nich działo się coś ważnego, spotykały się i rozmawiały. Były dla siebie jak siostry. Niezależnie kiedy, któraś potrzebowała pomocy, zawsze zjawiała się przyjaciółka. Elena miała dziś pełne ręce roboty. Już drugi raz Caroline zadzwoniła do niej przerywając wspólne spędzanie czasu z Damonem, ale słysząc jak bardzo jest zdezorientowana, Elena nie mogła jej odmówić.
-Wiesz co ja o tym myślę. Napij się.- Brunetka uśmiechnęła się szeroko i zawołała kelnerkę.

                 

                                                ~*~
-Ostatnio coraz częściej się nam to zdarza. Myślisz, że to już nałóg.- Caroline wpatrywała się w swoją szklaneczkę wypełnioną bursztynowym płynem i mieszała go w powietrzu, rytmicznie obracając naczyniem. Nie słysząc odpowiedzi ze strony przyjaciółki, wzruszyła ramionami i jednych haustem wlała w siebie całą zawartość.
-Nie przejmuj się. Mówię ci lepiej się po tym myśli. Sama powiedz. Przejmujesz się czymś teraz?
-Nie.
-Myślisz o Klausie?
-Nie.
-Zastanawiasz się co by było gdyby...?
-Nie.
-No więc widzisz. Wniosek jest prosty. Trzeba pić więcej. Kelner!

                 

                                                ~*~
-Chyba nie pojedziesz autem?- Elena wstawiona podobnie jak przyjaciółka czekała na Damona, który lada chwila miał się pojawić.
-Nie no co ty. Alkohol jeszcze nie wypalił mi do końca mózgu. Wezmę tylko z samochodu torebkę i się przejdę.
-Na pewno? Możesz się wywrócić- Obie dziewczyny zaczęły się śmiać, ale Caroline już oderwała się od słupka o który się opierały i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę parkingu za barem.
-Uważaj na siebie. A i pamiętaj. Nie rozmawiaj z nieznajomymi.
-Dobrze mamo Eleno. Czekaj już na swojego księcia tylko trzymaj równowagę.
-Na razie.- Caroline zniknęła z pola widzenia panny Gilbert. Szła spokojnie w stronę auta, które samotnie stało na opustoszałym już parkingu. W sumie nie było się czemu dziwić. Było już dobrze po trzeciej. Caroline dopadła drzwi w chwili, gdy czuła, że traci już równowagę. Sięgnęła przez drzwi od strony kierowcy na przeciwne siedzenie, gdzie leżała mała czarna torebka. Gdy wreszcie jej dosięgła z trudem wygramoliła się z auta i zamknęła drzwi. Odwróciła się chowając kluczyki do torebki i zderzyła się z kimś. Niepewnie podniosła głowę do góry.
-Przepraszam ja... Klaus. Co ty tu robisz?
-Witaj Caroline.
-Yyyy... Jeśli chodzi o naszą rozmowę to chyba już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wybacz, ale nie myślę dość trzeźwo.- Dziewczyna zachwiała się, ale mężczyzna podtrzymał ją.
-Wydaje mi się, że jednak nie wszystko jest jeszcze jasne.- Caroline popatrzyła na niego zdziwiona, ale nie zdążyła odpowiedzieć, bo zaczął ją całować. Znów poczuła to przyjemne uczucie, ale nie trwało długo. Twarz Klausa w jednej chwili się zmieniła. Pod jego oczami dostrzegła żyłki, a potem śnieżnobiałe kły przegryzły własny nadgarstek i została zmuszona do wypicia czerwonego, metalicznego płynu.
-Dobranoc Caroline.- To były ostatnie słowa jakie usłyszała zanim jej martwe ciało opadło bezwładnie na beton.

                
______________________________________________
No. Nareszcie mogę powiedzieć, że jestem w znacznym stopniu zadowolona z rozdziału. Wszystko mniej więcej trzyma się kupy no i dzieje się. Przynajmniej tak mi się wydaje. Jakie jest wasze zdanie? W tym rozdziale stało się to co nieuniknione, bo nie wyobrażam sobie żeby Caroline cały czas była tylko człowiekiem. Mam nadzieję, że Was zaciekawiłam, bo uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że w tym rozdziale nie wszystko jest tak jak się z początku wydaje. Wszytko wyjaśni się już za dwa tygodnie w nn.
Zapraszam do czytania i komentowania. Jeśli macie jakieś pomysły na dalszy ciąg, albo zastrzeżenia piszcie, bo ja też czasem mogłam się w czymś pomylić, przez to, że czytam bardzo dużo opowiadań o "Pamiętnikach" oglądam serial no i po protu wszystko mi się miesza.
Zapraszam na mojego pierwszego bloga ---> KLIK
Pozdrawiam Was serdecznie i liczę na opinie. ~ Annabelle

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział V ~ Dubiousness ~

Przez całą noc Caroline nie mogła zmrużyć oka. Wciąż kręciła się i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Powoli mijały kolejne godziny, a gdy zaczęło świtać dziewczyna nie mogąc już dłużej wytrzymać zerwała się z łóżka i udała się do łazienki. Powoli i starannie wykonywała kolejne czynności, chcąc jak najbardziej odwlec moment w którym z braku zajęć będzie musiała zastanowić się nad tym co dzieje się w jej życiu. Po 30 minutach zeszła na dół do kuchni i zrobiła sobie płatki z mlekiem.
-Cześć kochanie.- Do pomieszczenia weszła matka Caroline i jak zwykle pośpiesznie przygotowywała sobie śniadanie. Zawsze tak było. Caroline wiedziała, że u matki najważniejsza jest praca. Zwłaszcza, gdy jej ojciec zniknął nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Z początku dziewczyna nie mogła sobie z tym poradzić, ale z czasem przyzwyczaiła się do tego, że Liz Forbes jest właściwie nieobecna w jej życiu. Mimo wszystko musiała jednak przyznać, że były chwile kiedy bardzo potrzebowała matki, zwłaszcza dziś. Chciała podzielić się z kimś tym wszystkim, usłyszeć jakąś radę, ale w tej sytuacji mogła liczyć tylko na Elenę, bo Bonnie wyjechała na wakacje do babci.
-Dlaczego tak wcześnie wstałaś? Zwykle nie można cię zwlec z łóżka.
-Muszę się dziś spotkać z Eleną. W ogóle mam dużo spraw do załatwienia w mieście.
-To nawet dobrze się składa, bo skoro nie będziesz siedzieć sama w domu, to zostanę trochę dłużej w pracy. Mam masę papierów do uzupełnienia.- No tak. Jak zwykle ta sama śpiewka. Caroline pokręciła głową z niedowierzaniem i przyglądała się jak matka szybko wpycha w siebie kanapkę, a potem podchodzi do niej i całuje w czubek głowy.
-Pa kochanie.- Liz wyszła trzaskając drzwiami i tak tradycji stało się za dość. Caroline znowu została całkiem sama w pustym, wielkim domu. Było jeszcze za wcześnie na umawianie się z Eleną, więc postanowiła pobiegać. Kiedyś robiła to codziennie, ale potem za bardzo pochłonęła jej szkoła. Niestety teraz zostały po tym tylko wspomnienia. Za trzy miesiące miała udać się do collegu. Jeszcze tydzień temu marzyła o tym, żeby ten moment nadszedł jak najszybciej. Chciała wyrwać się z tond jak najdalej od tego wszystkiego. Od Tylera, od matki, od całego nudnego życia w tym głupim miasteczku, ale teraz wszystko się zmieniło. Coś, a raczej ktoś sprawiał, że miała wątpliwość czy wyjazd jest naprawdę konieczny. Ta osoba sprawiała, że ogarniały ją wątpliwości. Teraz chciała być tylko tu- w tym mieście, blisko niego. Caroline nie chciała, żeby to Klaus był powodem dla którego zmienia swoje życie, w ogóle nie chciała, żeby był powodem czegokolwiek.  Dopiero co zakończyła jeden związek i nie zamierzała pakować się w następny. Blondynka szybko pokonała schody i znalazła się w swoim pokoju, gdzie przebrała się szybko i wyszła na pole. Od razu poczuła na skórze przyjemne ciepło. Było jeszcze wcześnie więc powietrze nie zdążyło się jeszcze do końca nagrzać. Wciągnęła głęboko powietrze, rozkoszując się tym pięknie rozpoczynającym się dniem i ruszyła truchtem w stronę parku znajdującego się pół kilometra od jej domu. Po chwili ponownie zatopiła się w myślach i czar pięknego dnia prysł, jak bańka mydlana. Do jej głowy zaczęły wdzierać się jednocześnie wszystkie nieznośne myśli. Po pierwsze Klaus. Na wspomnienie jego wczorajszych słów przechodziły ją przyjemne ciarki. „ Ja zamierzam być twoją ostatnią miłością”. Klaus wypowiedział te słowa z taką pewnością siebie, że Caroline niemal uwierzyła, że to prawda. I jeszcze te pocałunki. Caroline szybko odpędziła ten obraz ze świadomości. Wolała nie wspominać, tego bądź co bądź przyjemnego zdarzenie. Wiedziała, że mogło to by być dla niej niebezpieczne. Teraz skupiła się na kolejnej sprawie. Rodzeństwo Klausa. Elijah od pierwszej chwili wydał jej się godny zaufania, a poza tym przeprosił ją za zachowanie siostry. Rebekah. Ona zdecydowanie była przeciwieństwem brata. Caroline nie wiedziała dlaczego, ale Rebekah przypominała jej bardziej Klausa. Emanowała siłą i pewnością siebie. Jeśli jeszcze kiedyś ich drogi się zejdą, Caroline wiedziała, że nie będzie to łatwe starcie. Teraz pozostał jeszcze Tyler. To była najgorsza sprawa. Wiedziała, że jej chłopak jest dość porywczy i zaborczy, ale nie sądziła, że posunie się do czegoś takiego. Skrzywdził ją, a Caroline już dawno obiecała sobie, że nie pozwoli na to nikomu. Pozostało jej tylko jedno. Wymyślić jak się na nim zemścić.

                      

                                                   ~*~
Klaus siedział za biurkiem wciąż uparcie wpatrując się w ekran telefonu. Czekał na ważny telefon od jednej ze swoich hybryd, chociaż tak naprawdę liczył na to, że Caroline zadzwoni, albo chociaż napisze. Było to niedorzeczne, zwłaszcza, że nawet nie wymienili się numerami. Właśnie. Nie znali nawet swoich numerów, a on zdążył jej już powiedzieć coś takiego. W ogóle co go opętało, żeby zrobić coś takiego. Zachowywał się jak jakiś gówniarz. Dobrze wiedział, że coś takiego może zaszkodzić jego planom. Teraz musiał się skupić przede wszystkim na nich, a nie na amorach. Wściekły na siebie zmiótł ręką papiery znajdujące się na biurku, ale zaraz tego pożałował, bo wśród nich na podłodze pojawił się szkic portretu Caroline narysowany przez niego niedawno. Wpatrzony w niego powoli wstał i podniósł go wciąż nie odrywając wzroku.
-Zdobędę cię nie zależnie od wszystkiego Caroline.- Sam nie wiedział, dlaczego powiedział coś takiego, ale zaraz opanował się słysząc kroki nadchodzącego Elijaha.
-Zakładam bracie, że nie jesteś teraz w zbyt dobrej formie, ale chciałbym z tobą porozmawiać.- Pierwotny wszedł do gabinetu i rozsiadł się w fotelu naprzeciwko biurka.
-Skąd pomysł, że nie jestem w zbyt dobrej formie?
-Po tym pokoju walają się papiery, a poza tym, wczoraj kiedy odwiozłeś Caroline do domu byłeś dziwnie zamyślony. Ca chwile zmienia ci się nastrój. Z grubsza to tyle. Uważasz, że to zbyt małe podstawy by sądzić, że coś jest nie tak?- Elijah popatrzył na niego badawczo, ale Klaus zbyt to tylko śmiechem.
-Nie ma co, powinieneś zostać psychologiem. Powiedz mi o co chodzi?
-Jesteśmy tu od około tygodnia i chyba zanosi się, że zostaniemy jeszcze trochę.- W tym momencie Elijah spojrzał na szkic leżący koło Klausa.- Na pewno miałeś jakieś powody, żeby odwiedzić to miasteczko i jak na razie nie wnikam to, ale przyjechałem za tobą bracie, bo obawiam się, że wpakujesz się w kłopoty.
-Jak zwykle obstawiasz najgorsze. Przejdź do rzeczy.
-Skoro mamy tu zostać, chciałbym, żeby Hayley mogła przyjechać.- Twarz Klausa stężała i widać było, że się nad tym zastanawia.- Wiem, że oboje dużo przeszliście dlatego tym bardziej nie chcę zostawiać jej na tak długo samej. Ona potrzebuje opieki Niklausie. Obiecuję, że postaram się, żebyście nie wchodzili sobie w drogę.- Elijah widząc zbliżającą się klęskę zacisnął pięści.
-Nie wiem czy dobrze się zrozumieliśmy. Ja cię tylko uprzedzam bracie. Niezależnie od tego co postanowisz i tak Hayley tu przyjedzie. Nawet jeśli będziemy musieli zamieszkać gdzie indziej.
-To nie będzie konieczne. Widzę, że już zajęła pierwsze miejsce więc nie będę się z tobą kłócił. Może przyjechać.- Elijah lekko zdziwiony tym spokojnym przyzwoleniem wstał i skierował się w stronę drzwi, ale w progu jeszcze na chwilę przystanął.
-Zawsze będziesz moim bratem Niklausie i nic tego nie zmieni. Mogę kochać Hayley, ale ty też jesteś dla mnie ważny.

                             

                                                             ~*~
-Zostaw to! Przecież wiesz, że to wiekowe księgi. Nie chcę, żebyś je zniszczył.- Davina zaczęła miotać się wokół Jerry’ego, który specjalnie trzymał kartki w górze, tak, że nie mogła ich dosięgnąć.
-Musisz sobie zasłużyć, żeby mieć je z powrotem.
-Zasłużyć?- Popatrzyła na niego pobłażliwie.- Jeśli chcesz zaraz będziesz leżał na ziemi zwijając się z bólu, a ja odzyskam swoją własność.- Uśmiechnęła się do niego chytrze i udała, że skupia się na zaklęciu.
-Dobra, dobra.- Zaczął cofać się z uśmiechem na twarzy.- Masz te swoje wiekowe kartki.- Podał jej je i usiadł przy stole, a Davina wróciła do studiowania księgi. Jerry chwile się jej przyglądał, a potem podszedł do expresu i nalał sobie kawy.
-Powiedz mi po co tak w ogóle tu przyjechaliśmy? Przecież w Orleanie było nam dobrze.- Zapytał o to niby od niechcenia i posłał jej pytające spojrzenie.
-Też tak uważam, ale Klaus. Wiesz przecież, że jak on coś postanowi to musi to zrobić.
-A co go tu ściągnęło?- Przyglądał jej się bacznie, upijając łyki kawy.
-Ma coś do jakiejś Eleny Gilbert. Dokładnie nie wiem o co mu chodzi, ale już jej współczuje.
-Eleny Gilbert? Kim ona jest?
-Nie wiem Jerry. Przestań się tak interesować. To nie nasza sprawa.- Davina podeszła do niego i przyjrzała mu się uważnie.- Może poszlibyśmy gdzieś dzisiaj? Co powiesz na…- Davina nie zdążyła dokończyć zdania, bo telefon Jerry’ego zadzwonił. Mężczyzna spojrzał na ekran i jego twarz przybrała dziwny wyraz.- Przepraszam cię, ale muszę odebrać. To ważny telefon.- Jerry wyszedł szybko z pokoju zostawiając zdziwioną dziewczynę samą. W wampirzym tempie wybiegł z domu i zatrzymał się w bezpiecznej odległości w ostatniej chwili odbierając połączenie.
-Myślałem, że już nie odbierzesz. Co się z tobą dzieje Jerry?- W słuchawce rozległ się rozbawiony, męski głos.
-Przepraszam. Byłem z Daviną.
-Dowiedziałeś się czegoś?
-Udało mi się z niej wyciągnąć tylko, że Klaus ma coś do niejakiej Eleny Gilbert.
-Bardzo dobrze Jerry. Oby tak dalej. Do usłyszenia. – Mężczyzna rozłączył się, a Jerry cały roztrzęsiony odetchnął z ulgą.


                     

                                            ~*~
-Że co zrobiłaś?- Elena patrzyła na Caroline oszołomiona i jednocześnie rozbawiona.- Jesteś pierwszą dziewczyną jaką znam, która po pocałunku z przystojnym gościem ucieka.
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Przecież wiem, że zachowałam się jak dziecko, ale nie wiedziałam co zrobić. Po prostu byłam oszołomiona. Ta cała akcja z Tylerem, a potem to. I to jeszcze nie koniec.- Elena słysząc to pochyliła się nad stołem, żeby przybliżyć się do Caroline. Spojrzała na nią wyczekująco.
-No? Co jeszcze?
-Spotkałam jego rodzeństwo, jego siostra nazwała mnie zdzirą, on potem znowu mnie pocałował, a na końcu powiedział, że zamierza być moją ostatnią miłością.- Caroline wyrzuciła z siebie ten potok słów i spojrzała na Elenę przez której twarz przechodziły teraz różne emocje jakby to wszystko przetwarzała. Wreszcie po kilkunastu sekundach odezwała się.
-Dziewczyno ty to masz szczęście.
-Słucham?- Caroline była zdziwiona. Sama nie dostrzegała w tym za bardzo nic szczęśliwego.
-Nie rozumiesz?! Poznałaś faceta kilka dni temu, a on już ci mówi, że będziecie razem. Jak w jakimś filmie. Powiem ci tyle. Trzymaj się go dziewczyno, bo druga taka szansa może się nie zdarzyć!

                           
____________________________________________

Hej kochani!
Oto jak obiecałam nowy rozdział. Tym razem trochę mało Klaroline, ale oni też muszą trochę od siebie odpocząć. Na razie wyjaśniam kilka rzeczy no i wiecie już, że z Jerrym coś jest nie tak i niedługo pojawi się Hayley.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Co o nim sądzicie? J
Jak zapewne zauważyliście dodałam na bloga chat. :D Jeśli macie jakiekolwiek pytania, wskazówki czy cokolwiek po prostu piszcie. :D
Na końcu chciałabym Wam serdecznie polecić bloga, na którego natknęłam się dziś :D Bardzo fajna historia, mimo, że nie ma nic wspólnego z TVD ani TO. No, może tylko Candice Accola. KLIK

Pozdrawiam Was kochani i liczę, że Wam się spodoba notka :D ~ Annabelle