Przez całą noc Caroline nie mogła zmrużyć oka. Wciąż kręciła
się i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Powoli mijały kolejne godziny, a gdy
zaczęło świtać dziewczyna nie mogąc już dłużej wytrzymać zerwała się z łóżka i
udała się do łazienki. Powoli i starannie wykonywała kolejne czynności, chcąc
jak najbardziej odwlec moment w którym z braku zajęć będzie musiała zastanowić
się nad tym co dzieje się w jej życiu. Po 30 minutach zeszła na dół do kuchni i
zrobiła sobie płatki z mlekiem.
-Cześć kochanie.- Do pomieszczenia weszła matka Caroline i
jak zwykle pośpiesznie przygotowywała sobie śniadanie. Zawsze tak było.
Caroline wiedziała, że u matki najważniejsza jest praca. Zwłaszcza, gdy jej
ojciec zniknął nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Z początku dziewczyna
nie mogła sobie z tym poradzić, ale z czasem przyzwyczaiła się do tego, że Liz
Forbes jest właściwie nieobecna w jej życiu. Mimo wszystko musiała jednak
przyznać, że były chwile kiedy bardzo potrzebowała matki, zwłaszcza dziś.
Chciała podzielić się z kimś tym wszystkim, usłyszeć jakąś radę, ale w tej
sytuacji mogła liczyć tylko na Elenę, bo Bonnie wyjechała na wakacje do babci.
-Dlaczego tak wcześnie wstałaś? Zwykle nie można cię zwlec z
łóżka.
-Muszę się dziś spotkać z Eleną. W ogóle mam dużo spraw do załatwienia
w mieście.
-To nawet dobrze się składa, bo skoro nie będziesz siedzieć
sama w domu, to zostanę trochę dłużej w pracy. Mam masę papierów do
uzupełnienia.- No tak. Jak zwykle ta sama śpiewka. Caroline pokręciła głową z
niedowierzaniem i przyglądała się jak matka szybko wpycha w siebie kanapkę, a
potem podchodzi do niej i całuje w czubek głowy.
-Pa kochanie.- Liz wyszła trzaskając drzwiami i tak tradycji
stało się za dość. Caroline znowu została całkiem sama w pustym, wielkim domu.
Było jeszcze za wcześnie na umawianie się z Eleną, więc postanowiła pobiegać.
Kiedyś robiła to codziennie, ale potem za bardzo pochłonęła jej szkoła.
Niestety teraz zostały po tym tylko wspomnienia. Za trzy miesiące miała udać
się do collegu. Jeszcze tydzień temu marzyła o tym, żeby ten moment nadszedł
jak najszybciej. Chciała wyrwać się z tond jak najdalej od tego wszystkiego. Od
Tylera, od matki, od całego nudnego życia w tym głupim miasteczku, ale teraz
wszystko się zmieniło. Coś, a raczej ktoś sprawiał, że miała wątpliwość czy
wyjazd jest naprawdę konieczny. Ta osoba sprawiała, że ogarniały ją
wątpliwości. Teraz chciała być tylko tu- w tym mieście, blisko niego. Caroline
nie chciała, żeby to Klaus był powodem dla którego zmienia swoje życie, w ogóle
nie chciała, żeby był powodem czegokolwiek.
Dopiero co zakończyła jeden związek i nie zamierzała pakować się w
następny. Blondynka szybko pokonała schody i znalazła się w swoim pokoju, gdzie
przebrała się szybko i wyszła na pole. Od razu poczuła na skórze przyjemne
ciepło. Było jeszcze wcześnie więc powietrze nie zdążyło się jeszcze do końca
nagrzać. Wciągnęła głęboko powietrze, rozkoszując się tym pięknie
rozpoczynającym się dniem i ruszyła truchtem w stronę parku znajdującego się
pół kilometra od jej domu. Po chwili ponownie zatopiła się w myślach i czar
pięknego dnia prysł, jak bańka mydlana. Do jej głowy zaczęły wdzierać się
jednocześnie wszystkie nieznośne myśli. Po pierwsze Klaus. Na wspomnienie jego
wczorajszych słów przechodziły ją przyjemne ciarki. „ Ja zamierzam być twoją
ostatnią miłością”. Klaus wypowiedział te słowa z taką pewnością siebie, że
Caroline niemal uwierzyła, że to prawda. I jeszcze te pocałunki. Caroline
szybko odpędziła ten obraz ze świadomości. Wolała nie wspominać, tego bądź co
bądź przyjemnego zdarzenie. Wiedziała, że mogło to by być dla niej
niebezpieczne. Teraz skupiła się na kolejnej sprawie. Rodzeństwo Klausa. Elijah
od pierwszej chwili wydał jej się godny zaufania, a poza tym przeprosił ją za
zachowanie siostry. Rebekah. Ona zdecydowanie była przeciwieństwem brata.
Caroline nie wiedziała dlaczego, ale Rebekah przypominała jej bardziej Klausa.
Emanowała siłą i pewnością siebie. Jeśli jeszcze kiedyś ich drogi się zejdą,
Caroline wiedziała, że nie będzie to łatwe starcie. Teraz pozostał jeszcze
Tyler. To była najgorsza sprawa. Wiedziała, że jej chłopak jest dość porywczy i
zaborczy, ale nie sądziła, że posunie się do czegoś takiego. Skrzywdził ją, a
Caroline już dawno obiecała sobie, że nie pozwoli na to nikomu. Pozostało jej
tylko jedno. Wymyślić jak się na nim zemścić.
~*~
Klaus siedział za biurkiem wciąż uparcie wpatrując się w
ekran telefonu. Czekał na ważny telefon od jednej ze swoich hybryd, chociaż tak
naprawdę liczył na to, że Caroline zadzwoni, albo chociaż napisze. Było to
niedorzeczne, zwłaszcza, że nawet nie wymienili się numerami. Właśnie. Nie
znali nawet swoich numerów, a on zdążył jej już powiedzieć coś takiego. W ogóle
co go opętało, żeby zrobić coś takiego. Zachowywał się jak jakiś gówniarz.
Dobrze wiedział, że coś takiego może zaszkodzić jego planom. Teraz musiał się
skupić przede wszystkim na nich, a nie na amorach. Wściekły na siebie zmiótł
ręką papiery znajdujące się na biurku, ale zaraz tego pożałował, bo wśród nich
na podłodze pojawił się szkic portretu Caroline narysowany przez niego
niedawno. Wpatrzony w niego powoli wstał i podniósł go wciąż nie odrywając
wzroku.
-Zdobędę cię nie zależnie od wszystkiego Caroline.- Sam nie
wiedział, dlaczego powiedział coś takiego, ale zaraz opanował się słysząc kroki
nadchodzącego Elijaha.
-Zakładam bracie, że nie jesteś teraz w zbyt dobrej formie,
ale chciałbym z tobą porozmawiać.- Pierwotny wszedł do gabinetu i rozsiadł się
w fotelu naprzeciwko biurka.
-Skąd pomysł, że nie jestem w zbyt dobrej formie?
-Po tym pokoju walają się papiery, a poza tym, wczoraj kiedy
odwiozłeś Caroline do domu byłeś dziwnie zamyślony. Ca chwile zmienia ci się
nastrój. Z grubsza to tyle. Uważasz, że to zbyt małe podstawy by sądzić, że coś
jest nie tak?- Elijah popatrzył na niego badawczo, ale Klaus zbyt to tylko
śmiechem.
-Nie ma co, powinieneś zostać psychologiem. Powiedz mi o co
chodzi?
-Jesteśmy tu od około tygodnia i chyba zanosi się, że
zostaniemy jeszcze trochę.- W tym momencie Elijah spojrzał na szkic leżący koło
Klausa.- Na pewno miałeś jakieś powody, żeby odwiedzić to miasteczko i jak na
razie nie wnikam to, ale przyjechałem za tobą bracie, bo obawiam się, że
wpakujesz się w kłopoty.
-Jak zwykle obstawiasz najgorsze. Przejdź do rzeczy.
-Skoro mamy tu zostać, chciałbym, żeby Hayley mogła
przyjechać.- Twarz Klausa stężała i widać było, że się nad tym zastanawia.-
Wiem, że oboje dużo przeszliście dlatego tym bardziej nie chcę zostawiać jej na
tak długo samej. Ona potrzebuje opieki Niklausie. Obiecuję, że postaram się,
żebyście nie wchodzili sobie w drogę.- Elijah widząc zbliżającą się klęskę
zacisnął pięści.
-Nie wiem czy dobrze się zrozumieliśmy. Ja cię tylko
uprzedzam bracie. Niezależnie od tego co postanowisz i tak Hayley tu
przyjedzie. Nawet jeśli będziemy musieli zamieszkać gdzie indziej.
-To nie będzie konieczne. Widzę, że już zajęła pierwsze
miejsce więc nie będę się z tobą kłócił. Może przyjechać.- Elijah lekko
zdziwiony tym spokojnym przyzwoleniem wstał i skierował się w stronę drzwi, ale
w progu jeszcze na chwilę przystanął.
-Zawsze będziesz moim bratem Niklausie i nic tego nie
zmieni. Mogę kochać Hayley, ale ty też jesteś dla mnie ważny.
~*~
-Zostaw to! Przecież wiesz, że to wiekowe księgi. Nie chcę,
żebyś je zniszczył.- Davina zaczęła miotać się wokół Jerry’ego, który
specjalnie trzymał kartki w górze, tak, że nie mogła ich dosięgnąć.
-Musisz sobie zasłużyć, żeby mieć je z powrotem.
-Zasłużyć?- Popatrzyła na niego pobłażliwie.- Jeśli chcesz
zaraz będziesz leżał na ziemi zwijając się z bólu, a ja odzyskam swoją
własność.- Uśmiechnęła się do niego chytrze i udała, że skupia się na zaklęciu.
-Dobra, dobra.- Zaczął cofać się z uśmiechem na twarzy.-
Masz te swoje wiekowe kartki.- Podał jej je i usiadł przy stole, a Davina
wróciła do studiowania księgi. Jerry chwile się jej przyglądał, a potem
podszedł do expresu i nalał sobie kawy.
-Powiedz mi po co tak w ogóle tu przyjechaliśmy? Przecież w
Orleanie było nam dobrze.- Zapytał o to niby od niechcenia i posłał jej
pytające spojrzenie.
-Też tak uważam, ale Klaus. Wiesz przecież, że jak on coś
postanowi to musi to zrobić.
-A co go tu ściągnęło?- Przyglądał jej się bacznie, upijając
łyki kawy.
-Ma coś do jakiejś Eleny Gilbert. Dokładnie nie wiem o co mu
chodzi, ale już jej współczuje.
-Eleny Gilbert? Kim ona jest?
-Nie wiem Jerry. Przestań się tak interesować. To nie nasza
sprawa.- Davina podeszła do niego i przyjrzała mu się uważnie.- Może
poszlibyśmy gdzieś dzisiaj? Co powiesz na…- Davina nie zdążyła dokończyć
zdania, bo telefon Jerry’ego zadzwonił. Mężczyzna spojrzał na ekran i jego twarz
przybrała dziwny wyraz.- Przepraszam cię, ale muszę odebrać. To ważny telefon.-
Jerry wyszedł szybko z pokoju zostawiając zdziwioną dziewczynę samą. W
wampirzym tempie wybiegł z domu i zatrzymał się w bezpiecznej odległości w
ostatniej chwili odbierając połączenie.
-Myślałem, że już nie odbierzesz. Co się z tobą dzieje
Jerry?- W słuchawce rozległ się rozbawiony, męski głos.
-Przepraszam. Byłem z Daviną.
-Dowiedziałeś się czegoś?
-Udało mi się z niej wyciągnąć tylko, że Klaus ma coś do
niejakiej Eleny Gilbert.
-Bardzo dobrze Jerry. Oby tak dalej. Do usłyszenia. –
Mężczyzna rozłączył się, a Jerry cały roztrzęsiony odetchnął z ulgą.
~*~
-Że co zrobiłaś?- Elena patrzyła na Caroline oszołomiona i
jednocześnie rozbawiona.- Jesteś pierwszą dziewczyną jaką znam, która po
pocałunku z przystojnym gościem ucieka.
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Przecież wiem, że zachowałam
się jak dziecko, ale nie wiedziałam co zrobić. Po prostu byłam oszołomiona. Ta
cała akcja z Tylerem, a potem to. I to jeszcze nie koniec.- Elena słysząc to
pochyliła się nad stołem, żeby przybliżyć się do Caroline. Spojrzała na nią
wyczekująco.
-No? Co jeszcze?
-Spotkałam jego rodzeństwo, jego siostra nazwała mnie
zdzirą, on potem znowu mnie pocałował, a na końcu powiedział, że zamierza być
moją ostatnią miłością.- Caroline wyrzuciła z siebie ten potok słów i spojrzała
na Elenę przez której twarz przechodziły teraz różne emocje jakby to wszystko
przetwarzała. Wreszcie po kilkunastu sekundach odezwała się.
-Dziewczyno ty to masz szczęście.
-Słucham?- Caroline była zdziwiona. Sama nie dostrzegała w
tym za bardzo nic szczęśliwego.
-Nie rozumiesz?! Poznałaś faceta kilka dni temu, a on już ci
mówi, że będziecie razem. Jak w jakimś filmie. Powiem ci tyle. Trzymaj się go
dziewczyno, bo druga taka szansa może się nie zdarzyć!
____________________________________________
Hej kochani!
Oto jak obiecałam nowy rozdział. Tym razem trochę mało
Klaroline, ale oni też muszą trochę od siebie odpocząć. Na razie wyjaśniam
kilka rzeczy no i wiecie już, że z Jerrym coś jest nie tak i niedługo pojawi
się Hayley.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Co o nim sądzicie?
J
Jak zapewne zauważyliście dodałam na bloga chat. :D Jeśli
macie jakiekolwiek pytania, wskazówki czy cokolwiek po prostu piszcie. :D
Na końcu chciałabym Wam serdecznie polecić bloga, na którego
natknęłam się dziś :D Bardzo fajna historia, mimo, że nie ma nic wspólnego z
TVD ani TO. No, może tylko Candice Accola. KLIK
Pozdrawiam Was kochani i liczę, że Wam się spodoba notka :D
~ Annabelle
Super, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :
http://klauspierwotnahybryda.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Rozdział wyszedł Ci świetnie.
OdpowiedzUsuńCzytało mi się go bardzo dobrze.
Jestem ciekawa co będzie dalej, dlatego też czkam na nn.
Pozdrawiam i życzę weny.
__________
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział.
nie-jestem-nia.blogspot.com
Chciałabym Cię również serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga.
Historia jakiej jeszcze nie czytałaś. :)
jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com
Mi się bardzo ale to bardzo rozdział spodobał :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tak ogromnego talentu !!
Nominowałam Cię do LA na blogu http://lovemedelena.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
świetny :D rozmowa Caroline z Elena extra :D martwi mnie przyjazd Hayley .
OdpowiedzUsuńhttp://cammmmmmeleon.blogspot.com/2014/01/rozdzia-5.html zapraszam
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział <333 Ciekawe, po co Hayley przyjechała? Może i mało Klaroline, ale i tak jest świetnie. Lubię u ciebie Caro i Elenę jako przyjaciółki :3 Fajnie to wszystko opisujesz ^^ Czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :***
Rozdział świetby, jak zawsze! Ciesze się, że pokazałaś też innych bohaterów :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Hayley. Dlaczego przyjeżdzą, jaka będzie w twoim opowiadaniu? :D
Elena dała bardzo dobrą radę Caroline i niech lepiej się jej posłucha!
Pozdział rewelacyjny i czekam na następny. Jakby to było możliwe informuj mnie o nn :)
Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :)
http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/2014/01/rozdzia-11.html
Pozdrawiam i życzę weny <3
jakie świetne! kocham Klaroline, i gdy tylko coś znajdę szukam. tu stuprocentowo się NIE zawiodłam!! <3
OdpowiedzUsuńhttp://victim-niallhoran.blogspot.com - to nie mój pierwszy blog, ale pierwszy rozdział na tym blogu. wejdź i wciel się w Camile, w której życie niebawem wkroczy niebieskooki blondyn. :)
Hej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na pierwszy rozdział.
http://jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com
Świetny rozdział! Ciekawe po co przyjeżdża Hayley? Faktycznie mało Klaroline, ale i tak bardzo mi się podobało. Uwielbiam rozmowy Caroline z Eleną. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i zapraszam do siebie http://orginal-and-immortal.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Mogłabyś dodać nowy rozdział dzisiaj , gdyż one są świetne a do tego ta muzyka , wiem że już któryś raz o niej pisze no ale <3 strasznie pasuje , czekam na nowy rozdział wejdę jeszcze dzisiaj na tą stronę mam nadzieję że sie nie zawiodę :*
OdpowiedzUsuń