piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział V ~ Dubiousness ~

Przez całą noc Caroline nie mogła zmrużyć oka. Wciąż kręciła się i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Powoli mijały kolejne godziny, a gdy zaczęło świtać dziewczyna nie mogąc już dłużej wytrzymać zerwała się z łóżka i udała się do łazienki. Powoli i starannie wykonywała kolejne czynności, chcąc jak najbardziej odwlec moment w którym z braku zajęć będzie musiała zastanowić się nad tym co dzieje się w jej życiu. Po 30 minutach zeszła na dół do kuchni i zrobiła sobie płatki z mlekiem.
-Cześć kochanie.- Do pomieszczenia weszła matka Caroline i jak zwykle pośpiesznie przygotowywała sobie śniadanie. Zawsze tak było. Caroline wiedziała, że u matki najważniejsza jest praca. Zwłaszcza, gdy jej ojciec zniknął nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Z początku dziewczyna nie mogła sobie z tym poradzić, ale z czasem przyzwyczaiła się do tego, że Liz Forbes jest właściwie nieobecna w jej życiu. Mimo wszystko musiała jednak przyznać, że były chwile kiedy bardzo potrzebowała matki, zwłaszcza dziś. Chciała podzielić się z kimś tym wszystkim, usłyszeć jakąś radę, ale w tej sytuacji mogła liczyć tylko na Elenę, bo Bonnie wyjechała na wakacje do babci.
-Dlaczego tak wcześnie wstałaś? Zwykle nie można cię zwlec z łóżka.
-Muszę się dziś spotkać z Eleną. W ogóle mam dużo spraw do załatwienia w mieście.
-To nawet dobrze się składa, bo skoro nie będziesz siedzieć sama w domu, to zostanę trochę dłużej w pracy. Mam masę papierów do uzupełnienia.- No tak. Jak zwykle ta sama śpiewka. Caroline pokręciła głową z niedowierzaniem i przyglądała się jak matka szybko wpycha w siebie kanapkę, a potem podchodzi do niej i całuje w czubek głowy.
-Pa kochanie.- Liz wyszła trzaskając drzwiami i tak tradycji stało się za dość. Caroline znowu została całkiem sama w pustym, wielkim domu. Było jeszcze za wcześnie na umawianie się z Eleną, więc postanowiła pobiegać. Kiedyś robiła to codziennie, ale potem za bardzo pochłonęła jej szkoła. Niestety teraz zostały po tym tylko wspomnienia. Za trzy miesiące miała udać się do collegu. Jeszcze tydzień temu marzyła o tym, żeby ten moment nadszedł jak najszybciej. Chciała wyrwać się z tond jak najdalej od tego wszystkiego. Od Tylera, od matki, od całego nudnego życia w tym głupim miasteczku, ale teraz wszystko się zmieniło. Coś, a raczej ktoś sprawiał, że miała wątpliwość czy wyjazd jest naprawdę konieczny. Ta osoba sprawiała, że ogarniały ją wątpliwości. Teraz chciała być tylko tu- w tym mieście, blisko niego. Caroline nie chciała, żeby to Klaus był powodem dla którego zmienia swoje życie, w ogóle nie chciała, żeby był powodem czegokolwiek.  Dopiero co zakończyła jeden związek i nie zamierzała pakować się w następny. Blondynka szybko pokonała schody i znalazła się w swoim pokoju, gdzie przebrała się szybko i wyszła na pole. Od razu poczuła na skórze przyjemne ciepło. Było jeszcze wcześnie więc powietrze nie zdążyło się jeszcze do końca nagrzać. Wciągnęła głęboko powietrze, rozkoszując się tym pięknie rozpoczynającym się dniem i ruszyła truchtem w stronę parku znajdującego się pół kilometra od jej domu. Po chwili ponownie zatopiła się w myślach i czar pięknego dnia prysł, jak bańka mydlana. Do jej głowy zaczęły wdzierać się jednocześnie wszystkie nieznośne myśli. Po pierwsze Klaus. Na wspomnienie jego wczorajszych słów przechodziły ją przyjemne ciarki. „ Ja zamierzam być twoją ostatnią miłością”. Klaus wypowiedział te słowa z taką pewnością siebie, że Caroline niemal uwierzyła, że to prawda. I jeszcze te pocałunki. Caroline szybko odpędziła ten obraz ze świadomości. Wolała nie wspominać, tego bądź co bądź przyjemnego zdarzenie. Wiedziała, że mogło to by być dla niej niebezpieczne. Teraz skupiła się na kolejnej sprawie. Rodzeństwo Klausa. Elijah od pierwszej chwili wydał jej się godny zaufania, a poza tym przeprosił ją za zachowanie siostry. Rebekah. Ona zdecydowanie była przeciwieństwem brata. Caroline nie wiedziała dlaczego, ale Rebekah przypominała jej bardziej Klausa. Emanowała siłą i pewnością siebie. Jeśli jeszcze kiedyś ich drogi się zejdą, Caroline wiedziała, że nie będzie to łatwe starcie. Teraz pozostał jeszcze Tyler. To była najgorsza sprawa. Wiedziała, że jej chłopak jest dość porywczy i zaborczy, ale nie sądziła, że posunie się do czegoś takiego. Skrzywdził ją, a Caroline już dawno obiecała sobie, że nie pozwoli na to nikomu. Pozostało jej tylko jedno. Wymyślić jak się na nim zemścić.

                      

                                                   ~*~
Klaus siedział za biurkiem wciąż uparcie wpatrując się w ekran telefonu. Czekał na ważny telefon od jednej ze swoich hybryd, chociaż tak naprawdę liczył na to, że Caroline zadzwoni, albo chociaż napisze. Było to niedorzeczne, zwłaszcza, że nawet nie wymienili się numerami. Właśnie. Nie znali nawet swoich numerów, a on zdążył jej już powiedzieć coś takiego. W ogóle co go opętało, żeby zrobić coś takiego. Zachowywał się jak jakiś gówniarz. Dobrze wiedział, że coś takiego może zaszkodzić jego planom. Teraz musiał się skupić przede wszystkim na nich, a nie na amorach. Wściekły na siebie zmiótł ręką papiery znajdujące się na biurku, ale zaraz tego pożałował, bo wśród nich na podłodze pojawił się szkic portretu Caroline narysowany przez niego niedawno. Wpatrzony w niego powoli wstał i podniósł go wciąż nie odrywając wzroku.
-Zdobędę cię nie zależnie od wszystkiego Caroline.- Sam nie wiedział, dlaczego powiedział coś takiego, ale zaraz opanował się słysząc kroki nadchodzącego Elijaha.
-Zakładam bracie, że nie jesteś teraz w zbyt dobrej formie, ale chciałbym z tobą porozmawiać.- Pierwotny wszedł do gabinetu i rozsiadł się w fotelu naprzeciwko biurka.
-Skąd pomysł, że nie jestem w zbyt dobrej formie?
-Po tym pokoju walają się papiery, a poza tym, wczoraj kiedy odwiozłeś Caroline do domu byłeś dziwnie zamyślony. Ca chwile zmienia ci się nastrój. Z grubsza to tyle. Uważasz, że to zbyt małe podstawy by sądzić, że coś jest nie tak?- Elijah popatrzył na niego badawczo, ale Klaus zbyt to tylko śmiechem.
-Nie ma co, powinieneś zostać psychologiem. Powiedz mi o co chodzi?
-Jesteśmy tu od około tygodnia i chyba zanosi się, że zostaniemy jeszcze trochę.- W tym momencie Elijah spojrzał na szkic leżący koło Klausa.- Na pewno miałeś jakieś powody, żeby odwiedzić to miasteczko i jak na razie nie wnikam to, ale przyjechałem za tobą bracie, bo obawiam się, że wpakujesz się w kłopoty.
-Jak zwykle obstawiasz najgorsze. Przejdź do rzeczy.
-Skoro mamy tu zostać, chciałbym, żeby Hayley mogła przyjechać.- Twarz Klausa stężała i widać było, że się nad tym zastanawia.- Wiem, że oboje dużo przeszliście dlatego tym bardziej nie chcę zostawiać jej na tak długo samej. Ona potrzebuje opieki Niklausie. Obiecuję, że postaram się, żebyście nie wchodzili sobie w drogę.- Elijah widząc zbliżającą się klęskę zacisnął pięści.
-Nie wiem czy dobrze się zrozumieliśmy. Ja cię tylko uprzedzam bracie. Niezależnie od tego co postanowisz i tak Hayley tu przyjedzie. Nawet jeśli będziemy musieli zamieszkać gdzie indziej.
-To nie będzie konieczne. Widzę, że już zajęła pierwsze miejsce więc nie będę się z tobą kłócił. Może przyjechać.- Elijah lekko zdziwiony tym spokojnym przyzwoleniem wstał i skierował się w stronę drzwi, ale w progu jeszcze na chwilę przystanął.
-Zawsze będziesz moim bratem Niklausie i nic tego nie zmieni. Mogę kochać Hayley, ale ty też jesteś dla mnie ważny.

                             

                                                             ~*~
-Zostaw to! Przecież wiesz, że to wiekowe księgi. Nie chcę, żebyś je zniszczył.- Davina zaczęła miotać się wokół Jerry’ego, który specjalnie trzymał kartki w górze, tak, że nie mogła ich dosięgnąć.
-Musisz sobie zasłużyć, żeby mieć je z powrotem.
-Zasłużyć?- Popatrzyła na niego pobłażliwie.- Jeśli chcesz zaraz będziesz leżał na ziemi zwijając się z bólu, a ja odzyskam swoją własność.- Uśmiechnęła się do niego chytrze i udała, że skupia się na zaklęciu.
-Dobra, dobra.- Zaczął cofać się z uśmiechem na twarzy.- Masz te swoje wiekowe kartki.- Podał jej je i usiadł przy stole, a Davina wróciła do studiowania księgi. Jerry chwile się jej przyglądał, a potem podszedł do expresu i nalał sobie kawy.
-Powiedz mi po co tak w ogóle tu przyjechaliśmy? Przecież w Orleanie było nam dobrze.- Zapytał o to niby od niechcenia i posłał jej pytające spojrzenie.
-Też tak uważam, ale Klaus. Wiesz przecież, że jak on coś postanowi to musi to zrobić.
-A co go tu ściągnęło?- Przyglądał jej się bacznie, upijając łyki kawy.
-Ma coś do jakiejś Eleny Gilbert. Dokładnie nie wiem o co mu chodzi, ale już jej współczuje.
-Eleny Gilbert? Kim ona jest?
-Nie wiem Jerry. Przestań się tak interesować. To nie nasza sprawa.- Davina podeszła do niego i przyjrzała mu się uważnie.- Może poszlibyśmy gdzieś dzisiaj? Co powiesz na…- Davina nie zdążyła dokończyć zdania, bo telefon Jerry’ego zadzwonił. Mężczyzna spojrzał na ekran i jego twarz przybrała dziwny wyraz.- Przepraszam cię, ale muszę odebrać. To ważny telefon.- Jerry wyszedł szybko z pokoju zostawiając zdziwioną dziewczynę samą. W wampirzym tempie wybiegł z domu i zatrzymał się w bezpiecznej odległości w ostatniej chwili odbierając połączenie.
-Myślałem, że już nie odbierzesz. Co się z tobą dzieje Jerry?- W słuchawce rozległ się rozbawiony, męski głos.
-Przepraszam. Byłem z Daviną.
-Dowiedziałeś się czegoś?
-Udało mi się z niej wyciągnąć tylko, że Klaus ma coś do niejakiej Eleny Gilbert.
-Bardzo dobrze Jerry. Oby tak dalej. Do usłyszenia. – Mężczyzna rozłączył się, a Jerry cały roztrzęsiony odetchnął z ulgą.


                     

                                            ~*~
-Że co zrobiłaś?- Elena patrzyła na Caroline oszołomiona i jednocześnie rozbawiona.- Jesteś pierwszą dziewczyną jaką znam, która po pocałunku z przystojnym gościem ucieka.
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Przecież wiem, że zachowałam się jak dziecko, ale nie wiedziałam co zrobić. Po prostu byłam oszołomiona. Ta cała akcja z Tylerem, a potem to. I to jeszcze nie koniec.- Elena słysząc to pochyliła się nad stołem, żeby przybliżyć się do Caroline. Spojrzała na nią wyczekująco.
-No? Co jeszcze?
-Spotkałam jego rodzeństwo, jego siostra nazwała mnie zdzirą, on potem znowu mnie pocałował, a na końcu powiedział, że zamierza być moją ostatnią miłością.- Caroline wyrzuciła z siebie ten potok słów i spojrzała na Elenę przez której twarz przechodziły teraz różne emocje jakby to wszystko przetwarzała. Wreszcie po kilkunastu sekundach odezwała się.
-Dziewczyno ty to masz szczęście.
-Słucham?- Caroline była zdziwiona. Sama nie dostrzegała w tym za bardzo nic szczęśliwego.
-Nie rozumiesz?! Poznałaś faceta kilka dni temu, a on już ci mówi, że będziecie razem. Jak w jakimś filmie. Powiem ci tyle. Trzymaj się go dziewczyno, bo druga taka szansa może się nie zdarzyć!

                           
____________________________________________

Hej kochani!
Oto jak obiecałam nowy rozdział. Tym razem trochę mało Klaroline, ale oni też muszą trochę od siebie odpocząć. Na razie wyjaśniam kilka rzeczy no i wiecie już, że z Jerrym coś jest nie tak i niedługo pojawi się Hayley.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Co o nim sądzicie? J
Jak zapewne zauważyliście dodałam na bloga chat. :D Jeśli macie jakiekolwiek pytania, wskazówki czy cokolwiek po prostu piszcie. :D
Na końcu chciałabym Wam serdecznie polecić bloga, na którego natknęłam się dziś :D Bardzo fajna historia, mimo, że nie ma nic wspólnego z TVD ani TO. No, może tylko Candice Accola. KLIK

Pozdrawiam Was kochani i liczę, że Wam się spodoba notka :D ~ Annabelle

11 komentarzy:

  1. Super, czekam na kolejny :)
    Zapraszam do siebie :
    http://klauspierwotnahybryda.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wyszedł Ci świetnie.
    Czytało mi się go bardzo dobrze.
    Jestem ciekawa co będzie dalej, dlatego też czkam na nn.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    __________

    Zapraszam serdecznie na nowy rozdział.

    nie-jestem-nia.blogspot.com

    Chciałabym Cię również serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga.
    Historia jakiej jeszcze nie czytałaś. :)

    jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się bardzo ale to bardzo rozdział spodobał :)
    Zazdroszczę Ci tak ogromnego talentu !!
    Nominowałam Cię do LA na blogu http://lovemedelena.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :D rozmowa Caroline z Elena extra :D martwi mnie przyjazd Hayley .

    OdpowiedzUsuń
  5. http://cammmmmmeleon.blogspot.com/2014/01/rozdzia-5.html zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział <333 Ciekawe, po co Hayley przyjechała? Może i mało Klaroline, ale i tak jest świetnie. Lubię u ciebie Caro i Elenę jako przyjaciółki :3 Fajnie to wszystko opisujesz ^^ Czekam na nowy rozdział!
    Życzę weny i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetby, jak zawsze! Ciesze się, że pokazałaś też innych bohaterów :)
    Jestem bardzo ciekawa Hayley. Dlaczego przyjeżdzą, jaka będzie w twoim opowiadaniu? :D
    Elena dała bardzo dobrą radę Caroline i niech lepiej się jej posłucha!
    Pozdział rewelacyjny i czekam na następny. Jakby to było możliwe informuj mnie o nn :)
    Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :)
    http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/2014/01/rozdzia-11.html
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. jakie świetne! kocham Klaroline, i gdy tylko coś znajdę szukam. tu stuprocentowo się NIE zawiodłam!! <3

    http://victim-niallhoran.blogspot.com - to nie mój pierwszy blog, ale pierwszy rozdział na tym blogu. wejdź i wciel się w Camile, w której życie niebawem wkroczy niebieskooki blondyn. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej.
    Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział.
    http://jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Ciekawe po co przyjeżdża Hayley? Faktycznie mało Klaroline, ale i tak bardzo mi się podobało. Uwielbiam rozmowy Caroline z Eleną. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i zapraszam do siebie http://orginal-and-immortal.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogłabyś dodać nowy rozdział dzisiaj , gdyż one są świetne a do tego ta muzyka , wiem że już któryś raz o niej pisze no ale <3 strasznie pasuje , czekam na nowy rozdział wejdę jeszcze dzisiaj na tą stronę mam nadzieję że sie nie zawiodę :*

    OdpowiedzUsuń