środa, 25 grudnia 2013

Rozdział IV ~I inted to be your last love~

Klaus stał jak wryty. Pierwszy raz czuł coś takiego. Był jednocześnie wściekły na to, że dziewczyna tak po prostu uciekła, rozczarowany, oszołomiony, a co najdziwniejsze w jakiejś części szczęśliwy, że to wszystko się zdarzyło. Te wszystkie uczucia na raz sprawiały, że nie miał pojęcia co zrobić. Zawsze potrafił poradzić sobie w każdej sytuacji i szybko reagował, ale odkąd za Caroline zamknęły się drzwi czuł się tak jakby stracił jakąś życiową szansę. Odrętwienie trwało zaledwie kilkanaście sekund, ale miał wrażenie, że to wieczność. Wiedział jedno. Nie może pozwolić Caroline teraz odejść.

                  

                                                 ~*~
Caroline wypadła z domu i zaczęła rozglądać się w około. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tak na prawdę nie ma pojęcia gdzie się znajduje. Gdy Klaus ją tu wiózł nie zwracała zbytnio uwagi na to co się dzieje. Była wtedy zbyt oszołomiona i zamyślona. Teraz stała na rozległym ganku tej pięknej białej willi stojącej na polanie. Wokół rozciągał się gęsty, iglasty las, a dom był otoczony wspaniałym ogrodem. Caroline nie wiedząc gdzie iść, zbiegła po schodkach i ruszyła szybkim krokiem wzdłóż ścieżki prowadzącej na tyły domu. Musiała ochłonąć i przemyśleć sobie to wszytko, a z tego co udało jej się zauważyć Klaus nie pofatygował się za nią. Wiedziała, że to dobrze, ale czuła się z tego powodu trochę zawiedziona. Postanowiła, że za chwilę wróci do domu i poprosi mężczyzne o to żeby podał jej adres pod którym się znajdują. Potem zadzwoni po taksówkę i będzie się starała zapomnieć o tym koszmarnym dniu. Perspektywa spojrzenia Klausowi w oczy po tym wszystkim wydawała jej się co najmniej straszna, ale Caroline nie miała innego wyjścia. Gwałtownie odwróciła się na ścieżce chcąc jak najszybciej wrócić do domu i mieć to już za sobą, ale coś stanęło jej na drodze, a raczej ktoś. Stanęła twarzą w twarz z młodą blondynką w modnym stroju. Kobieta przyglądła się jej uważnie z lekko przekrzywioną głową, a po chwili na jej twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
-Przepraszam. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest. Już sobie idę.- Caroline chciała minąć blondynkę, ale ta nie chciała się odsunąć.
-Nie śpiesz się tak kochana. Chyba powinnyśmy porozmawiać. Jesteś kimś z służby czy kolejną zabawką Klausa?- Kobieta powiedziała to z tak nadmierną słodyczą, że Caroline stała oszołomiona nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Zabawką? O co jej chodziło? Kim ta kobieta w ogóle była, że mówiła do niej w ten sposób. Caroline już chciała odpowiedzieć coś zgryźliwego, gdy usłyszała kolejny głos.
-Rebekah nie bądź nie miła, to nasz gość.- Oczy obu dziewczyn zwróciły się w stronę śnieżnobiałej altany stojącej nieopodal. Na jednym z krzeseł siedział w niej wysoki, przystojny mężczyzna o ciemnych włosach i nienagannym stroju. Podnosił wzrok znad książki, którą zdaję się przed chwilą studiował. Caroline zastanawiała się jak mogła nie zwrócić uwagi na to, że nie jest sama, gdy mężczyzna wstał i chwilę później znalazł się obok niej.
-Elijah Mikaelson.- Wyciągnął rękę w jej stronę i uśmiechnął się lekko. Caroline odwzajemniła uścisk dłoni.- Zakładam, że to ty jesteś panną Forbes. Niklaus ostatnio dużo o tobie opowiadał.
-Ooo... To zmienia postać rzeczy. Niezwykle miło cię poznać zdziro.- Caroline przeszedł dreszcz gdy usłyszała te słowa, ale nie odważyła się popatrzeć na blondynke.
-Rebekah!- Ton mężczyzny nie znosił sprzeciwu. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a potem kobieta odwróciła się i odeszła z wściekłą miną rzucając jeszcze na odchodne nienawistne spojrzenie Caroline.
-Bardzo przepraszam za siostrę. Jest dość nie okiełznana. Więc jak? To ty jesteś słynną panną Forbes?
-Caroline.- Uśmiechnęła się i spojrzała w oczy mężczyźnie. Czaiło się w nich zainteresowanie, szczerość i uprzejmość.- A ty jesteś...?
-Elijah. Jestem stareszym bratem Niklausa. Rebekah to nasza siostrzyczka. Ma charakterek, ale nie przejmuj się nią. Po prostu jest zazdrosna.
-Czekaj, czekaj, czekaj... Niklaus to mam rozumieć Klaus? Pierwszy raz słyszę takie imię.
-No coż... Nasi rodzice byli dość staroświeccy.- Na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.
-Co miałeś na myśli mówiąc, że Rebekah jest zazdrosna? O mnie?- Caroline musiała przetrawić te wszystkie wiadomości. Nie dość, że Tyler próbował ją dziś zgwałcić, całowała się z Klausem to jeszcze pojawiła się ta dwójka.
-Rebekah ma dość trudny charakter.- Zaczęli przechadzać się po ogrodzie.- Poza tym dużo przeszła. Dopiero dziś wróciała do domu, a pierwsze co usłyszała od Klausa to liczne opowieści o tobie. Zawsze to ona była najważniejsza i teraz trudno jej się przyzwyczaić do tej zmiany ról. W dodatku nie chce nam powiedzieć co działo się z nią przez ostatnie miesiące i trochę się o nią martwimy. Mam nadzieję, że nie masz jej tego za złe.- Z tego całego opowiadania do Caroline doszła tylko część o zmianie ról i o tym, że Klaus cały czas o niej mówi. Powoli zatapiała się w myślach. Nie był jej teraz potrzebny kolejny związek. Dopiero co jej ostatni chłopak okazał się dupkiem. Nie chciała być znów skrzywdzona. Jednocześnie coś w Klausie ją przyciągała. Tajemiczość, namiętność, której zaznała niespełna 15 minut temu w tym domu. Nie potrafiła się od niego odczepić.
-Caroline...? Coś się stało.- Dziewczyna musiała otrząsnąć się z wszystkich myśli i odwróciła się w stronę Elijaha.
-Nie, nie. Wszystko okay. Po prostu miała ciężki dzień i muszę to wszystko przetrawić. Mógłbyś może podać mi adres jaki tu jest? Chciałabym zamówić taksówkę.
-Caroline!- Elijah już miał jej odpowiedzieć, gdy koło domu pojawił się Klaus.

                        

                                                ~*~
Szedł w ich stronę szybkim krokiem, a Caroline stała jak wryta. Jej serce zaczęło bić szybciej, bo nie miała pojęcia czego się po nim spodziewać. Jego twarz nic nie wyrażała.
-Caroline musimy porozmawiać.- Spojrzał na nią niemal błagalnie, ale w jego głosie słychać było pewność siebie. Elijah przyglądał się wszystkiemu z zamyśleniem.
-Obawiam się, że muszę już wracać do domu. Robi się późno, a zanim przyjedzie taksówka minie jeszcze chwilę. Elijah miałeś mi powiedzieć adres.- Odwróciła się w stronę starszego Mikaelsona szczęśliwa, że nie musi już patrzeć w oczy Klausa.
-Och daj spokój Caroline. Odwiozę cię zaraz po tym jak porozmawiamy.
-O czym chcesz rozmawiać?- Dziewczyna zadarła podbródek i posłała mu wyzywające spojrzenie. Elijah dyplomatycznie odszedł pozostawiając im wolną przestrzeń.
-Uwielbiam kiedy się złościsz.- Na twarzy Klausa pojawił się szeroki uśmiech, ale Caroline nie zmieniła nastawienia, chociaż pochlebiało jej to co mówił.
-No więc? O czym chcesz mówić?
-Przestań kochanie. To ja powinienem być na ciebie zły. W jednej chwili całowaliśmy się, a potem ty uciekłaś bez słowa wyjaśnienia. Nie ładnie panno Forbes.- Caroline zmieszana opanowanym tonem jego głosu przyjęła jedyną znaną jej na takie okazję technikę- złość.
-Czego ty właściwie ode mnie chcesz?! Całowaliśmy się, było dobrze, a potem się skończyło. Tyle! Po prostu daliśmy się ponieść emocją.- Zdawało jej się, że na twarzy Klausa pojawiło się coś na kształt zdziwienia, ale nawet jeśli tak było to już zniknęło.
-To nie jest koniec Caroline. To dopiero początek.
-Początek czego? Daj spokój. Po prostu odwieź mnie do domu. Do cholery Klaus przestań ze mną pogrywać! Mam już dość!- W jednej chwili Mikaelson chwycił ją za ramiona i unieruchomił. Złożył na jej ustach pełen namiętności pocałonek. Z wrażenia Caroline, aż zaparło dech w piersiach.
-Możesz kochać Tylera, to on może być twoją pierwszą miłością, ale zapamiętaj jedno. Ja zamierzam być twoją ostatnią miłością.- Caroline oszołomiona tymi słowami dała mu się poprowadzić do auta. Ponownie jak ostatnim razem kiedy z nim jechała w samochodzie panowała cisza i napięcie. Dziewczyna mogła się rozluźnić dopiero po powrocie do domu, chociaż ze względu na dzisiejsze wydarzenia nie było to łatwe.
                              
________________________________________
Hej kochani <3
Oto IV już rozdział. Do dodania go zachęcił mnie szablon, który został zrobiony na bloga. Jak Wam się podoba nowy wygląd? Ja osobiście już go uwielbiam. Dziękuję bardzo Enchanted Luna z iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com za tak wspaniale wykonaną pracę. Postanowiłam, że skoro mam już szablon to przydałoby się to uczcić nn. :D
Wiem, że miałam ją dodać w sobotę, ale niestety było trochę zamieszania związanego ze Świętami.
Właśnie. Chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt kochani. Mam nadzieję, że znajdziecie dla mnie trochę cierpliwości jeśli zdaży się tak, że przez dłuższy czas nie dodam notki.
Poza tym jak zauważyliście postanowiłam tytułować rozdziały. Może być? :D
Nie wiedziała dokładnie co pojawi się w tej notce i trochę improwizowałam i wymyślałam wszystko na bierząco, ale wydaje mi się, że wyszło nie najgorzej. Może trochę krótko, ale zawiera dużo ważnych zdarzeń.
Komentujcie i polecjacie bloga :D
Zapraszam też na mojego drugiego bloga ---> KLIK
Pozdrawiam Was kochani i jeszcze raz Wesołych Świąt ~ Annabelle

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział III

Po tygodniu od feralnego wieczoru w Grillu Caroline cały czas nie mogła przestać o tym wszystkim myśleć. W jej głowie układało się wiele czarnych scenariuszy, ale na szczęście te najgorsze mogła już wykluczyć. Na pewno nie była w ciąży. Niestety nie przekreślało to możliwości, że coś pomiędzy nimi zaszło. Nie widziała Klausa od tygodnia i cieszyła się z tego powodu, ale jakiejś jej cząstce brakowało tego zarozumiałego dupka. I właśnie dlatego była na siebie wściekła. Wmawiała sobie, że była dla niego nic nie znaczącą zabawką, a teraz jak się znudziła to ją zostawił i już nigdy go nie zobaczy. Coraz trudniej było jej też normalnie rozmawiać z Tylerem, który nagle postanowił się nią zainteresować. Teraz siedział w salonie czekając na nią.
-Co powiesz na imprezę dziś wieczorem?
-Wiesz Tyler właściwie to...
-Tylko mi nie odmawiaj. Co się z tobą dzieje?- Chłopak wstał i złapał ją w pasie.- Gdzie się podziała moja szalona Caroline?
-Hmm... Niech pomyśle. Wypaliła się.
-Właśnie dlatego musimy znowu rozniecić ten płomień.- Posłał jej wesoły uśmiech.- No dalej.
-Okay, ale jak tylko będę chciała iść to nie będziesz mnie zatrzymywał.
-Jasne, jasne. Będę u ciebie o 19, a i ubierz się ciepło bo impreza jest w terenie.
-Tyler! Miałeś mnie odwieźć do Eleny.- Ostatnie słowa zostały zagłuszone przez dźwięk zamykanych drzwi.- Jasne. Poradzę sobie sama.

                      


                                             ~*~
Caroline przeglądała szafę w poszukiwaniu czegoś na imprezę. Była już prawie 19. Jej poczucie stylu w ciągu ostatniego tygodnia w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło, a nie łatwo było znaleźć coś odpowiedniego. Prawie cały dzień spędziła z Eleną pisząc jakiś głupi projekt do szkoły. Na szczęście zbliża się już koniec roku. Zrezygnowana włożyła na siebie bluzkę i czarne rurki, a na wierzch zarzuciła skórzaną kurtkę. Całość dopełniła lekkim makijażem. Nie przejmowała się tym jak wygląda. Właściwie to ostatnio niczym się nie przejmowała i jak na złość nie wiedziała dlaczego tak się dzieje. Właściwie to wiedziała, ale nie chciała dopuścić do siebie świadomości, że została wykorzystana i porzucona.
-Caroline?!- Usłyszała, że Tyler wchodzi po schodkach na górę. Nie miał w zwyczaju dzwonić, ani pukać od czasu kiedy zostali parą, czyli jakoś trzech miesięcy.
-Już idę.- Wypadła z pokoju łapiąc po drodze torebkę, bo nie chciała, żeby zobaczył bałagan w pokoju, jaki powstał w czasie przeczesywania szafy.
-Ślicznie wyglądasz.- Chłopak z uśmiechem na twarzy zmierzył ją wzrokiem.
-Yyy... Dzięki.- Właściwie to nie wiedziała co odpowiadać w takiej sytuacji, bo Tyler nie prawił jej nigdy komplementów. Jeszcze bardziej dziwił ją głupkowaty uśmiech błądzący po jego twarzy.
-To co idziemy?- Caroline czuła się skrępowana tą sytuacją więc ruszyła w stronę drzwi, ale chłopak złapał ją i w jednej chwili złożył na jej ustach pocałunek. Zdziwienie Caroline mieszało się jeszcze z jedną myślą. Jak całuje Klaus? Właśnie w takiej chwili zamiast myśleć o Tylerze myślała o jakimś nieznajomym z którym prawdopodobnie się przespała, ale teraz tego nie pamięta. Co gorsze Lockwood najwyraźniej wyczuł jej zakłopotanie bo spojrzał na nią z wyrzutem i ruszył w stronę drzwi.

                          

                                         
                                               ~*~

Cała droga na imprezę minęła w niezręcznej ciszy, a zaraz po dojechaniu na miejsce rozdzieli się. Impreza odbywała się na jakiejś działce koło lasu. Kątem oka zauważyła tylko, że Tyler ruszył w kierunku bogato zastawionego barku i od razu wlewał w siebie kieliszek za kieliszkiem. Postanowiła się tym nie przejmować tylko sama zobaczyła grupkę znajomych i dołączyła do nich.

                       

                                              ~*~

-Caroline!- Dziewczyna odwróciła się w poszukiwaniu głosu, który ją woła. Tyler szedł w jej kierunku
chwiejnym krokiem. Od razu wyczuła, że nie wróży to nicdobrego, ale czekała na niego nie ruszając się z miejsca.
-Musimy porozmawiać kochanie.- Caroline skrzywiła się czując zapach alkoholu bijący od chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że upił się aż tak bardzo w ciągu niecałej godziny od kiedy się rozstali.
-Słucham?- Posłała mu pełne napięcia spojrzenie.
-Nie tutaj.- Chłopak chwycił ją za ramie i pociągnął w stronę rosnącego kawałek dalej lasu nie zważając na jej protesty.
-Puść mnie Tyler! Potrafię iść sama!
-Dobra, dobra.- Na skraju lasu chłopak puścił ją i posłał jej gniewne spojrzenie.
-O czym chciałeś pogadać?
-Caroline co się z tobą stało? Nie potrafisz już nawet normalnie wymienić ze mną kilku zdań?! Chcę żebyś mi wyjaśniła co ci się stało kiedy cię całowałem?
-Co miało się stać? Nie rób z tego jakiejś afery. Po prostu nie miałam ochoty się z tobą całować.- Caroline spojrzała mu prosto w oczy i zobaczyła wściekłość.
-Mam nadzieję, że teraz masz.- W jednej chwili zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku. Caroline próbowała się wyrwać, ale chłopak był silniejszy. Co gorsza jej ruchy blokowało jeszcze drzewo o które się opierała.
-Powiedz mi jak to się stało, że chodzimy ze sobą trzy miesiące, a do niczego między nami nie doszło.- Posłał jej rozbawione spojrzenie.
-Zostaw mnie Tyler! Ostrzegam cię...- Chłopak zaczął się śmiać.
-Co? Co ty mi możesz zrobić. Poskarżysz się mamie policjantce? Nie bądź śmieszna. Nie obchodzi ją co się z tobą dzieje. Nikogo nie obchodzisz!- Caroline przeraziły jego słowa, ale zaraz potem Tyler znowu zaczął ją całować. Później wszystko wydarzyło się szybko. Tyler został od niej brutalnie oderwany i w niewyjaśniony sposób rzucony w pobliskie drzewo, a sama stała teraz w czyiś objęciach. Zaczęła się wyrywać ale na nic się to nie zdało.
-Caroline! Poparz na mnie!- Dziewczyna podniosła mokre od łez oczy i zobaczyła Klausa patrzącego na nią z troską. Wciągnęła głęboko powietrze i oparła się o jego pierś.
-Nic ci nie jest?- Odsunął ją na długość ramion by lepiej jej się przyjrzeć.
-Nie. Wszystko okay.- Zdziwiła się słysząc zupełnie jej obcy, roztrzęsiony głos.
-Tak. Jasne. Przecież widzę, że się trzęsiesz. Zabiorę cię do domu.
-Na prawdę nie trzeba. Słuchaj. To mój chłopak. On po prostu za dużo wypił.On...
-Caroline! Czy ty słyszysz samą siebie. Nie widziałaś co on próbował ci zrobić?
-Ja...- Caroline dała za wygraną. Nie miała siły wytłumaczać Tylera. Była zakłopotana całą sytuacją, ale poszła za Klausem w stronę auta nie oglądając się za leżącym przy drzewie chłopakiem.

                         

                                                          ~*~

-Czujesz się już lepiej?- Klaus usiadł koło niej na sofie. Byli w jego rezydencji, bo nie chciał zawozić ją do domu gdzie była jej matka. Początkowo dziewczyna trochę protestowała, ale dała się przekonać argumentom.
-Tak. Jakoś bym sobie sama poradziła, ale dziękuję za pomoc.
-Nie sądzę.- Posłał jej wątpiące spojrzenie.
-Doprawdy?- Zadarła brodę i popatrzyła na niego wojowniczo. Tym razem Klausowi nie udało się powstrzymać śmiechu, który rozlał się po pokoju. Caroline uspokoiła się słysząc to.
-Ładnie mieszkasz.- Dopiero teraz Caroline zwróciła uwagę na miejsce w którym się znajdowała. Cały dom był urządzony w trochę starodawnym stylu, ale jasne kolory rozświetlały i rozweselały wnętrze.
-Dziękuję.
-Powiesz mi skąd się tam wziąłeś?
-A co jestem za stary na takie imprezy?
-Proszę cię Klaus. Nie żartuj sobie. Po prostu mi powiedz.- Powiedziała to jak jej się zdawało tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Oj Caroline. Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? Po prostu byłem w pobliżu i dzięki temu ci pomogłem.
-Masz rację. Przepraszam.- Uśmiechnęła się do niego.- Chyba powinnam już iść.- Dziewczyna zerwała się w chwili kiedy zrobił to Klaus i wpadła na niego. Oszołomiona spojrzała mu w oczy. Stali tak przez chwilę, a Caroline nie wiedziała co się dzieje wokoło. Jak zaczarowana patrzyła w jego twarz, gdy położył dłonie na jej szyi i pocałował ją. Caroline bez wahania oddała pocałunek. Z początku powolny pocałunek, stawał się coraz bardziej namiętny. Caroline była pewna, że gdyby Klaus nie trzymał ją tak mocno osunęła by się na ziemię. Gdy wreszcie się od niej oderwał, dziewczyna nie mówiąc nic ruszyła szybko w stronę drzwi nie mając pojęcia co innego zrobić.

                      
____________________________________
Cześć kochani!
Strasznie długo mnie nie było, bo prawie miesiąc, ale no cóż z natury jestem leniwa. Poza tym trochę się działo w szkole i życiu no i nie miałam czasu.
Dziś postanowiłam dodać rozdział no bo w końcu Mikołajki :D
Może trochę dużo Tylera i Caroline, których nie lubię jako pary, ale potem Klaus i Caroline.
Planowałam ich pierwszy pocałunek trochę później, ale w końcu Mikołaj XD
Szczerze mówiąc to nie wiem kiedy dodam nowy rozdział. Pewnie za 2 tygodnie :D
Komentujcie czy wam się podoba :D ~ Annabelle