-Co do cholery?- Na stole stało przygotowane śniadanie, składające się z rogalików, soku i innych składników. W pierwszej chwili przyszło jej do głowy, że to mama doznała nagle olśnienia i postanowiła wynagrodzić jej lata kiedy w ogóle się nią nie interesowała, ale to było niemożliwe, bo pani Forbes miała wrócić z nocnej zmiany dopiero koło południa. Blondynka podeszła do stołu i zaczęła uważnie przyglądać się wszystkiemu co na nim stało. Koło wazonu z kwiatami zauważyła kopertę, po którą bez namysłu sięgnęła.
Caroline!
Byłem zmuszony wyjść wcześniej. Przepraszam, że nie zaczekałem, aż się obudzisz, ale niestety mam różne obowiązki. Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało śniadanie. Zostawiłem Ci też aspirynę, bo zakładam, że się przyda. Powodzenia w leczeniu kaca. Skontaktuję się z Tobą w najbliższym czasie.
Klaus
-Caroline w co ty się wpakowałaś?- Dziewczyna usiadła przy stole i zakryła twarz rękami, próbując sobie przypomnieć co zdarzyło się wczoraj. Wiedziała tylko, że Elena przyprowadziła do niej tego Klausa. Później pochłaniała kieliszek za kieliszkiem i film jej się urwał. Przez jej głowę przechodziło pełno scenariuszy z wczorajszej nocy. Sama nie wiedziała, czy chce na prawdę wiedzieć co się wydarzyło. Cholera. Przecież ona wiedziała co się wydarzyło. Upiła się, nie wiedziała co robi, a ten dupek postanowił wykorzystać sytuacje. Jasne. Jak zwykle musiała się w coś wpakować. Teraz marzyła już tylko o jednym, żeby już nigdy nie spotkać tego gościa.
~*~
Davina siedziała na łóżku studiując księgi. Mimo, że miała do
dyspozycji wszystko czego potrzebowała, wciąż nie potrafiła dostatecznie
kontrolować swojej magii, co coraz bardziej ją wkurzało.
-Nie martw się. Czuję, że już niedługo ci się uda.
-Elijah!- Davina podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyje.-
Dlaczego tak długo mnie nie odwiedzałeś?- Młoda wiedźma zrobiła urażoną minę.
Razem szli przez pokój w stronę masywnego stołu i ciemnego drewna, stojącego
pod oknem.
-Raczej nie muszę opowiadać ci gdzie byłem, bo wiem, że śledziłaś
moje ruchy.- Posłała mu przepraszające spojrzenie.
-Muszę ćwiczyć.
-Nic nie szkodzi. Mam coś dla ciebie.
-Tylko nie mów mi, że to kolejne księgi. Mam już ich dość.- Wampir
rzucił okiem w stronę porozrzucanych ksiąg.
-Tym razem nie. To coś innego.- Wyciągnął z kieszeni marynarki
smukłe, granatowe pudełeczko. Davina chwyciła je zadowolona. Wewnątrz była
srebrna bransoletka wysadzana małymi diamencikami.
-Masz gust.- Posłała mu wesołe spojrzenie.- Teraz powiedz czego
potrzebujesz.
-Czy muszę mieć jakiś powód, żeby odwiedzić moją ulubioną
czarownicę?- Posłał jej rozbawione spojrzenie. Nie czuł się tak dobrze w
niczyim towarzystwie. No może poza Hayley, ale to była inna sytuacja. Davina była dla niego jak córka. Nie wiedział, dlaczego tak się działo, ale nie przeszkadzało mu to. Zwłaszcza, że sam nie mógł mieć dzieci. -Nie widziałam cię odkąd Klaus wyjechał z Nowego Orleanu. Coś musiało cię tu sprowadzić. Co tam u ciebie i u Hayley? Jak ona się czuje?
-U nas wszystko dobrze kochanie. Hayley... no cóż... Wiesz, że dużo przeżyła, ale teraz jest już lepiej. Stara się zapomnieć.
-A ty oczywiście jej w tym pomagasz?- Posłała mu rozbawione spojrzenie.
-Staram się. Co z Klausem?
-To co zwykle. Klaus raczej nigdy się nie zmieni, a jeśli jakimś cudem to się stanie, to będę naprawdę zaskoczona. Elijah?
-Słucham?
-Czy jeśli to wszystko się wreszcie skończy będę mogła mieszkać z tobą i Hayley?- W jej głosie słychać było błaganie.
-Przecież wiesz Davino, że w naszym domu zawsze jest dla ciebie miejsce. Wszystko zależy od Klausa. Jeśli nie będzie chciał się zgodzić, postaram się go przekonać.- Pierwotny wiedział, że to nie będzie łatwe. Klaus nienawidził kiedy coś mu się zabierało. Elijah zdążył się już o tym przekonać na własnej skórze, kiedy związał się z Hayley. Mimo to nie żałował, ponieważ była to najlepsza decyzja jaką podjął w życiu.- Mogłabyś mi powiedzieć po co Klaus tu przyjechał.
-Chodzi o doppelgangera Petrovej.- Na to nazwisko rysy Elijaha stwardniały. Katerina przysporzyła jego rodzinie, już wielu problemów i wiedział, że nie wróży to nic dobrego.
-Czego mój brat od niej chce?
-Wiem tylko tyle, że Katherine mu coś ukradła. Więcej nie chciał mi powiedzieć.
-Nie szkodzi. Dziękuję ci Davino.
~*~
-Eleno! Czy uraczysz mnie wreszcie i odbierzesz?! Zostawiłam ci już chyba z 10 wiadomości. Jak tak dalej pójdzie zapcham ci całą skrzynkę. Jeśli nie odbierzesz osobiście przyjadę do twojego domu i wypruję ci flaki!- Caroline rzuciła telefon na fotel i zaklnęła, ale od razu pożałowała swojego wybuchu. Zalała ją kolejna fala bólu głowy. Położyła się na sofie i włączyła telewizor. Była naprawdę przerażona tym co mogło się wczoraj zdarzyć, a Elena była jedyną osobą, która być może coś wiedziała. No może poza tym Klausem, ale o nim wolała nie myśleć. Dziesięć minut później w pokoju rozległ się dźwięk oznaczający smsa. Caroline rzuciła się w stronę komórki.
Od: Elena
Spotkajmy się za pół godziny w Grillu.
~*~
-Powiesz mi dlaczego nie odbierałaś?- Caroline rzuciła torebkę na krzesło i utkwiła w przyjaciółce wyczekujące spojrzenie.
-Przepraszam Caroline. To nie tak, że cię unikałam, tylko po prostu mam strasznego kaca. Wstałam dopiero godzinę temu. Dlaczego się tak do mnie dobijałaś i groziłaś mi wypruciem flaków? Myślałam, że Damon ni da mi spokoju, jak to usłyszał. Postanowił mnie troche powkurzać i ponabijać się ze mnie.
-Jesteś jedyną osobą która może mi powiedzieć co się wczoraj wydarzyło.
-Jak to co? Upiłyśmy się i wiem, że poznałam cię z jakimś przystojniakiem, ale niestety nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Wyszłam.- Caroline przez chwilę liczyła, że Elena pomoże jej rozwiązać tą zagadkę, ale najwyraźniej się myliła. Jej przyjaciółka nie miała pojęcia co się stało.
-Świetnie. Już chyba gorzej być nie może.- Caroline od razu pożałowała swoich słów, gdy zobaczyła spojrzenie Eleny.
-Nie była bym tego taka pewna. Przyszedł nasz nieznajomy.- Caroline odwróciła się gwałtownie. Do Grilla właśnie wchodził Klaus, tym razem bez obstawy, a gdy je zobaczył skierował sie w ich stronę.
-Witam panie.- Caroline przeszedł dreszcz na dźwięk jego głosu.
-Nie masz co robić, czy nas śledzisz?- Caroline posłała mu wściekłe spojrzenie, bo nie mogła się zmusić, żeby powiedzieć coś miłego.
-Widzę, że masz dziś zły humor. Jak śniadanie?- Uśmiechnął się do niej niewinnie, podczas gdy Elena z zaiteresowaniem przyglądała się tej wymianie zdań.
-Wolałam nie próbować. Kto wie czego tam dosypałeś.- Śmiech Klausa rozlał się po całej sali.
-Zaczynam cię coraz bardziej lubić Caroline.
-Dziwne. Ja mam zupełnie na odwrót.- Posłała mu sztuczny uśmiech. Pierwotny rzeczywiście coraz bardziej lubił tą zadziorną blondynkę. Było w niej coś co każdego przyciągało i ten błysk w oku kiedy była zła.
-No cóż, jeszcze się do mnie przekonasz. Zobaczysz.
-Nie bądź tego taki pewny.
-Do zobaczenia wkrótce kochanie.- To słowo jeszcze bardziej rozgniewało Caroline. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie, ale nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo Klaus odszedł.
~*~
-Elijah. Czemu zawdzięczam twoją wizytę?- Klaus wszedł do salonu i zdziwił się widząc brata popijającego burbona.
-Ktoś musi cię pilnować. Przecież wiesz, że beze mnie zawsze wpadasz w jakieś kłopoty.
-Jak Hayley?- Klaus nie chciał dopuścić do swojej świadomości faktu, że tak naprawdę martwił się o tą dziewczynę.
-Już lepiej, stara się zapomnieć. Powiesz mi bracie co planujesz?- Klaus uśmiechnął się do niego i podszedł do barku.
-Dowiesz się w swoim czasie. Nie martw się Elijah. Poradzę sobie bez twojej pomocy. Możesz wracać do ukochanej.
-Wiesz, że nie mogę. Gdzie Rebekah?- Klaus zastygł na dźwięk imienia siostry. Powoli odwrócił się do Elijaha.
-Dlaczego wszystko cię tak interesuje? Jesteś naprawdę bardzo wkurzający.
-Przede wszystkim jestem twoim starszym bratem.
_________________________________________________
Hej kochani! :D
Oddaje do Waszej dyspozycji 2 rozdział.
Podoba się? Mam nadzieję, że tak bo starałam się.
Strasznie się cieszę, że komentujecie. Oby tak dalej.
Zapraszam na mojego pierwszego bloga -----> KLIK
Nn dodam za tydzień. :D
Komentujcie i obserwujcie bloga :D
Pozdrawiam ~ Annabelle